Zmutowanych dzieciaczków rodzi się coraz więcej, więc rząd podejmuje trochę bestialskie próby eliminacji dzieciaczków-potworków, a mianowicie, badają kobiety w ciąży, a gdy znajdują znajdują to, czego szukają, zabijają noworodka przy narodzinach.
Państwo Scott spodziewają się dziecka. Mają jednak tyle szczęścia, że na pomoc przychodzi im Frank Davis, ojciec mutanta z pierwszej części.
Davisowi pomaga grupa naukowców, których zdaniem, dzieciaczki są kolejnym stadium ewolucji, więc fajnie by było na nich poeksperymentować... jak to robią szaleni naukowcy.
"It Lives Again" idzie bardzo mocno w kierunku filmu sensacyjnego.
Davis podejmuje walkę z rządowymi agentami, porywa panią Scott ze szpitala, w mobilnym laboratorium dziecko przychodzi na świat, a policja ich goni. Również dzieciaczków jest tutaj więcej, bo aż trzy. Znajdują w końcu sposób, żeby się wydostać i reszta jest już oczywista.
Wątków jest dużo, a akcja pędzi cały czas... może poza pewna dłużyzną w drugiej połowie.
I wydać by się mogło, że wszystko jest super, ale jak się nad tym wszystkim zastanowimy, to dojdziemy do wniosku, że cała ta fabuła ani niczym odkrywczym nie jest, ani też nie bardzo pasuje do tego co było w części pierwszej.
Pomijając garść głupich rozwiązań fabularnych i wątpliwych pomysłów, Cohen zgubił wszystko to, co czyniło jego "It's Alive" solidnym filmem.
Zabrakło dramatu rodziny i idącego za nim ładunku emocjonalnego. Gdy film stara się nam pokazać, że Scottowie ciężko znoszą to wszystko, robi to strasznie płasko i naiwnie. Jasne, są ścigani, są wykorzystywani jako przynęta, są wystawiani przez swoich bliskich... ale nic to widza nie rusza bo nie ma on okazji się z nimi zżyć.
Dlaczego? Bo bohaterowie są całkowicie bezbarwni i jeszcze gorzej zagrani. Nawet John Ryan się tego nie ustrzegł. Na początku jego bohater jest ważny dla rozwoju wydarzeń, potem przemyka gdzieś w tle i nic nie robi.
Pomimo obecności ścieżki dźwiękowej Bernarda Herrmana, całość utrzymuje klimat zupełnie różny od swojego poprzednika. O ile poprzednik posiadał swój mrok i atmosferę grozy, tak tutaj czegoś takiego w ogóle nie ma.
Niemniej jednak napięcie jest budowane naprawdę solidnie.
"It Lives Again" jest przede wszystkim zbędne. Nic ciekawego z tematem nie robi, nic ciekawego doń nie wnosi. Jest tu poruszony konflikt - czy te dzieci powinny żyć? Czy też może faktycznie lepiej jest je zabić? Są dobre, czy złe? - ale jest to w rezultacie tylko potworny banał.
Seans minął mi całkiem szybko i oglądało mi się to przyjemnie... ale nie jest to warte zachodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz