Włosi chyba lubili być autonomiczni. Gdy na zachodzie kręcony był jakiś hit, oni zawsze musieli mieć swoją wersję, albo nieoficjalny sequel. Było włoskie "Martwe Zło 3", "Terminator 2", oraz niezliczone podróbki "Egzorcysty". Film, o którym dzisiaj mowa jest jednym z nich.
"Beyond the door" opowiada o Jessice Barrett. Jessica spodziewa się dziecka. Jej ciąża jednak nie jest taka zwyczajna, bowiem dziecko rozwija się niezwykle szybko, co więcej zaczyna mieć dziwny wpływ na psychikę kobiety. Coraz dziwniejsze zachowania Jessici niepokoją jej męża. Pewnego dnia małżeństwo zostaje nawiedzone przez tajemniczego Dimitriego, który mówi im, że dziecko, które Jessica nosi zostało opętane przez diabła.
Sam Dimitri jest w rzeczywistości przydupasem Szatana i ma za zadanie dopilnować, aby dziecko się urodziło...
Na swoim blogu pisałem o różnych włoskich zrzynkach, między innymi o "Antychryście" z 1974 roku. Również była to podróbka "Egzorcysty", ale mimo wszystko tamten film mi się podobał. Równie pozytywnie przyjąłem "The Bronx WARRIORS", tak więc zrzynać też można w dobry i zły sposób.
"Beyond the door" robi to wszem i wobec źle, a jego seans to boleśnie nużąca męka.
Film zaczyna się w niezwykle uroczy sposób, bowiem Szatan we własnej osobie życzy nam, abyśmy się dobrze bawili. Niestety zaraz potem film ukazuje nam swoje prawdziwe oblicze - taniego filmidła z kulejącym montażem i mocno przeciętnymi zdjęciami.
Zaraz potem przedstawiona zostaje rodzinka Barrettów, w której skład wchodzą Juliet Mills i Gabriele Lavia. Ta pierwsza wypada w filmie bardzo mocno średnio, ten drugi stara się jak może, byleby nie być zbyt irytującym, ale nie jest w stanie wygrać walki z okropnym scenariuszem.
W rolę Dimitriego wciela się Richard Johnson, którego kojarzyć możecie z "Zombi 2" Fulciego.
Przede wszystkim film jest nudny i nieciekawy, a opowiadana przez niego historia wydaje się być rozwleczona. Nie pomaga też fakt, że bohaterowie są irytujący. Dialogi są nienaturalne, infantylne... głupie jak skurwysyn! (z braku lepszego wyrażenia).
Jedynymi wyrazistymi postaciami są dzieci Barrettów, ale to tylko dlatego, bo ich córka ma w zwyczaju sypać przekleństwami na prawo i lewo. Jest jeszcze jej brat, ale jego możecie dopisać do listy tych dzieciaków w horrorach, które irytują samą swoją obecnością.
Akcja rozwija się powoli, film podejmuje jakieś próby stworzenia onirycznej atmosfery, ale z taką muzyką i z takim montażem to nie mogło się udać. Poza tym, jeśli się widziało "Egzorcystę" to wszystkie "asy z rękawa" jakie "Beyond the door" ma nie zrobią na nikim żadnego wrażenia.
Opętanie, jak opętanie - szuflady same się otwierają, kobitka rzyga trudną do zidentyfikowania cieczą, przeklina, drze się, śmieje, jej twarz stopniowo wypełnia się ranami... typowe.
Choć wspomniałem o muzyce w dość negatywnym sensie, soundtrack Ortolaniego i Micalizziego jest miły dla ucha. Nie jest "horrorowy", ale są to na pewno kompozycje, których można posłuchać z przyjemnością. Fakt, faktem to jedyny dobry element całości.
Nie mam nic przeciwko tandetnym filmom. Z takich też można czerpać przyjemność. Niestety "Beyond the door" nie ma w sobie nic, co byłoby choć odrobinę zabawne. To męczący, nudny film, bez ani jednego zapadającego w pamięć elementu.
Jeśli szukacie zrzynki z "Egzorcysty", która nie jest całkowicie do dupy, dajcie szansę "Antychrystowi" Alberta De Martino.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz