Rodzina Berghmanów rozpoczęła się od bliźniąt. Młodszy brat zabił starszego w miejscu zwanym Czarnym Pokojem. Po wielu, wielu latach na świat przychodzą kolejne bliźnięta - Gregor i Anton. Baron wróży, że podzielą oni los swoich przodków.
Aby temu zapobiec, Czarny Pokój zostaje zamurowany. Bracie dorastają, w końcu młodszy z nich, Anton wyjeżdża.
Po latach Antot wraca, by pojednać się z bratem. Nie wie jednak, że Gregor jest pozbawionym skrupułów dupkiem, którego mieszkańcy wioski chcą zabić...
"The Black Room" to krótka, gotycka opowieść o dwóch braciach, którzy z charakteru są , oczywiście swoimi przeciwieństwami. O dziwo jednak, najbardziej przybliżona nam zostaje postać złego Gregora.
Nie ma w tym nic skomplikowanego. Gregor jest człowiekiem nieprzyjemnym, sprowadza do swojego zamku kobiety z wioski, jedną nawet zabija. Mieszkańcy mają dość jego rządów i robią, co mogą, by się go pozbyć.
Film ma jednak pewien zwrot akcji, który pozwolę sobie pominąć.
Pod względem klimatu "The Black Room" nie odstaje od innych, podobnych sobie filmów z lat 30stych. Jest odpowiednio mroczno, a powstałe w całości w studiu cmentarze i zamkowe sale wywołują uśmiech na twarzy.
Roy William Neill potrafi zadbać o odpowiedni poziom mroku w swoich filmach.
Film byłby czymś przeciętnym, gdyby nie brawurowa kreacja Borisa Karloffa... choć powinienem powiedzieć kreacje. Tak, Karloff wciela się w obydwu braci Berghmanów i zdarzy się nam widzieć na ekranie dwóch Karloffów jednocześnie. Mówcie, co chcecie, dla mnie to było zabawne. Idealnie przechodzi z poczciwego, dostojnego Antona, w bucowatego, okrutnego Gregora.
"The Black Room" to prosta historia opowiedziana w porządny sposób, z wybitnym aktorem w podwójnej roli, trzymającym w napięciu finałem i kilkoma ślicznymi ujęciami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz