środa, 20 lipca 2016

Silent Hill (2006) reż. Christophe Gans

Z serią "Silent Hill" nigdy nie miałem tak naprawdę styczności. Filmy widziałem dawno temu, a w gry nigdy nie grałem, dlatego też porównań do materiału źródłowego nie będzie. Jeśli komuś się moje podejście kompletnego laika nie spodoba, wybaczcie.
Na temat "Silent Hill" z 2006 roku krążą dość sprzeczne opinie, a o filmowych adaptacjach gier - głównie negatywne. Nie wiem jaką adaptacją jest film Christophe'a Gansa, ale jako horror jest zaskakująco dobry.

Film szybko rzuca nas w sam środek akcji i natychmiast przechodzi do konkretów.
Malutka Sharon Da Silva śni o miejscu zwanym Silent Hill i lunatykuje. Nie wiedząc co robić, matka dziewczynki, Rose zabiera małą w podróż do tajemniczego miasta.
Szybko okazuje się, że miasteczko jest we władzy groteskowych stworów i fanatycznego religijnego kultu...

Początek był dla mnie ciut rozczarowujący, bowiem niewiele się wówczas dowiadujemy o bohaterach. Do Silent Hill trafiamy już w 10, albo 15 minucie seansu... ale to tylko pozory, bowiem wszystko wychodzi "w praniu". Scenariusz i charyzma aktorów robią na tyle dobrą robotę, by postacie były dla widza ludźmi z krwi i kości, a nie tekturowymi wycinankami. OK, nie są specjalnie skomplikowane, ale chce się je śledzić.

Choć "Silent Hill" nie pierniczy się ze wstępem, to tempo jest dość powolne. To film nastrojowy, który w wręcz hipnotyczny sposób wciąga widza w atmosferę mroku i melancholii. Strona wizualna jest obłędna, balansuje bowiem na granicy brudu, surrealizmu i gotyku w klasycznym wydaniu. Współgra z tym niesamowity (!) soundtrack, który zapewne zapożyczono z gier. I tylko CGI nie zestarzało się zbyt dobrze, animowane potworki z bliska wyglądają mało wiarygodnie.
Niemniej jednak, gdy trzeba podkręcić napięcie, film robi to dostatecznie dobrze, ale też nie za mocno.

Fabularnie film trzyma się dobrze, ale posiada swoje wady.
Nikt nigdy nie wyjaśnia jak Silent Hill funkcjonuje, a przyczyny pojawiania się potworów nie są zbyt klarowne. Na pewno ma to związek z tą jedną dziewczynką, którą kiedyś religijny kult spalił na stosie, ale wolałbym, gdyby zostało to jakoś bardziej rozwinięte, zwłaszcza, że w takiej formie wydaje się to być wręcz wrzucone na siłę. Design kolejnych monstrów jest rewelacyjny i chciałbym, aby było ich ciut więcej. Pyramid-head pojawia się tylko w jednej scenie, co jest strasznym marnotrawstwem.

Bardzo podobał mi się fanatyczny kult Christabelli. Wyglądał jak żywcem wyjęty z jakiegoś filmu z lat 70tych.

W filmie pojawia się Sean Bean.... i nie ginie!!! Niestety sam nie wiem co on i jego postać robią tu w ogóle robią. Nie ma on żadnego wpływu na właściwą akcję, jest zbędny dla fabuły i można by go spokojnie wyciąć.

Wydaje mi się, że "Silent Hill" podszedł z szacunkiem do materiału źródłowego. Jako horror robi spore wrażenie. To film o gęstej atmosferze, w którą wsiąka się jak w gąbkę i zniewalającej stronie audio-wizualnej. Fabuła, choć ma swoje wady jest intrygująca, oryginalna i angażująca. To wartościowy przedstawiciel kina grozy.

1 komentarz:

  1. Oj uwielbiam go :) Niesamowity klimat i chociaż nie jest to typowy horror z tzw. jumpscares to jest w swoim gatunku świetny.

    OdpowiedzUsuń