Jedziesz z wycieczką klasową do kina na film o złym Świętym Mikołaju. Czego się spodziewasz? Jeśli o mnie chodzi to myślałem, że będzie to jakiś nędzny straszak z kuriozalnym pomysłem. Miłe było moje zaskoczenie...
Film rozpoczyna maksymalnie przerysowana scena oblężenia supermarketu w slow-motion, a zaraz potem poznajemy młodego Maxa, jego rodzinkę i od razu wiemy, że nie będziemy mieli do czynienia z poważnym filmem.
Dla całej familii święta są utrapieniem i dzieciak strasznie się z tego powodu wkurza. Podczas wspólnej kolacji obraża się na wszystkich co skutkuje tym, że zły Święty Mikołaj z Piekła zaczyna kolejno wykańczać członków familii.
Po samym plakacie można było wywnioskować, że "Krampus" będzie w jakiś sposób nawiązywać do horrorów z lat 80tych, a konkretniej mowa tu o wszystkich B-klasowych, szalonych komedio horrorów pokroju "Martwego Zła 2". Kimkolwiek jest Michael Dougherty, nawiązuje on do tej stylistyki z głośnym pierdolnięciem.
Choć wiele rzeczy zostało tu wykonane komputerowo, tak cieszyła mi się japa na widok starych, dobrych kukiełek i animatroniki. Twórcy konsekwentnie budują atmosferę odcięcia od świata, ale strach zostaje tu całkowicie wyparty przez absurdalny humor. Postacie są wyraziste i same z ironią podchodzą do wszystkiego, co się dzieje.
Do tego dochodzi też kilka bardzo subtelnych nawiązań do takich filmów jak "Poltergeist", czy "Phantasm"... właściwie to David Koechner przypomina bardzo Reggiego Bannistera.
Jest kolorowo, jest głupio, ale dzieje się od cholery dziwnych rzeczy i skłamałbym mówiąc, że się dobrze nie bawiłem. Kreatywność twórców trzeba docenić. Jeśli, tak jak ja, lubicie absurdalne komedio-horrory, jeśli macie sentyment do lat 80tych, albo po prostu umiecie się zdystansować to powinniście się dobrze bawić.
Tak, czy inaczej więcej takich filmów. Niech przynajmniej nisza się cieszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz