Do odkrywczych rzeczy nie należy stwierdzenie, że jest bardzo mało dobrych filmów i Wilkołakach. "The Howling" jest tym udanym, aczkolwiek nie pozbawionym wad.
Dziennikarka Karen White współpracuje z policją w celu złapania psychopatycznego mordercy - Eddiego Quista. Obława kończy się jego zabiciem. Dla Karen koszmar się nie kończy, gdyż traumatyczne przeżycia dręczą ją w snach. Daje się namówić na wyjazd do kolonii prowadzonej przez dra. George'a Waggnera. Kolonia skrywa jednak mroczną tajemnicę i wkrótce znów stanie z Eddiem twarzą w twarz...
Joe Dante zawsze był fanem klasycznych monster movies Universala. Tak samo był fanem różnorakich b-klasowych pierdółek z lat 50tych. Jego "The Howling" to film niszowy, przeznaczony tylko dla tych, którzy dzielą te zainteresowania.
Wilkołaki, srebrne kule, kłęby sztucznej mgły, a nawet imiona niektórych bohaterów pokazują z czym mamy do czynienia. Grany przez Patricka MacNee George Waggner nosi imię reżysera oryginalnego "The Wolf Man". Fragmenty tego filmu (oraz samo zdjęcie Lona Chaneya Jra.) pojawiają się w filmie kilkukrotnie.
Jedną z pomniejszych ról gra tutaj sam John Carradine. Jego postać ma na imię Erle Kenton. Erle C. Kenton pracował dla wytwórni Universal i nakręcił m. i. "Ducha Frankensteina", "Dom Frankensteina", "Dom Draculi" i "Wyspę doktora Moreau". Sam Carradine występował w niektórych z nich.
Tak więc, klimatem "The Howling" jest czymś pomiędzy esencją Klasy B lat 80tych, a listem miłosnym do klasyków z lat 30-60.
Muzyka Pino Donaggio na pierwszy rzut oka wcale horrorowo nie brzmi. To bardziej delikatne, romantyczne kompozycje, choć czasem zarzucają czymś "ostrzejszym", to gdzieś w uszy wpadnie odgłos syntezatora, a nawet znajdzie się miejsce dla starych dobrych organów.
Zarzucić filmowi mogę, że w pewnych miejscach potrafi zawiać nudą. Początek jest niezwykle klimatyczny, noc, środek miasta, neony... później, gdy przenosimy się do kolonii akcja rozwija się bardzo, bardzo powoli.
Ale, jeśli przetrwacie pierwszą połowę filmu to pozostanie wam się zachwycać rewelacyjnymi efektami specjalnymi. Gdy Wilkołaki pojawiają się w pełnej krasie to wyglądają nieziemsko, tak samo ich transformacje.
Trudno nie wspomnieć o pewnej kultowej scenie, w której para uprawia ze sobą seks w lesie i w trakcie zaczynają zmieniać się w wilkołaki. Symboliczne, klimatyczne - piękne.
Nie mamy tu do czynienia z jakąś dobrą historią, co nie zmienia faktu, że film Dantego ma swoje wielkie momenty. Pod względem klimatu, charakteryzacji, masy smaczków, potrafi zachwycić każdego miłośnika gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz