Mówi się czasem o klątwie trzeciej części. Jeśli takowa istnieje to największe piętno wywarła ona na "Skanerach". Biedny film Cronenberga, po jednym w miarę przyzwoitym sequelu został zaszlachtowany przez takie coś jak "Takeover". Najbardziej boli jednak fakt, że oba sequele pochodzą spod ręki tego samego reżysera. Ja się pytam - co u się u licha stało!?
Poznajemy Helenę Monet, graną przez naszą rodzimą aktorkę - Lilianę Komorowską. Zażywa ona eksperymentalny lek, zatrzymujący wszystkie negatywne skutki bycia Skanerem. Ów lek ma tylko jedna wadę - zamienia ją w przerysowanego do granic możliwości złoczyńcę. Helena chce przejąć władzę nad światem, staje się bezwzględną, kłamliwą, i tak dalej, na dodatek śmiejącą się sama do siebie w kreskówkowy sposób. Przeciwko niej staje jej brat, który po przypadkowym zabiciu swojego przyjaciela wyruszył do klasztory w Tajlandii.
Taa... sami chyba widzicie z jakim to filmem mamy tu do czynienia. Duguay i tych trzech scenarzystów, którzy pracowali nad nim musieli się ostro czymś nawalić, a efekty ich odjazdu będzie nam dane podziwiać przez półtorej godziny.
Długo przekonywałem się do "The New Order", ale mimo wszystko był to przyzwoity film, który w jakiś sposób okazywał szacunek swojemu poprzednikowi. "The Takeover" jest wręcz jego karykaturą.
Zacznijmy od aktorów - są boleśnie drętwi. Liliana Komorowska na początku gra kompletnie bez emocji, a potem wybija kory. Wszyscy, którzy grają telepatów robią podczas skanowania takie miny, jakby zmagali się z ostrym zatwardzeniem.
Narzekałem trochę na efekty specjalne w "The New Order". Tu reżyser pokazał, że można je zrobić 10 razy gorzej. Do tego dorzućcie kilka absurdalnych zgonów.
Samych Skanerów sporo, ale wszyscy, którym Helena dała to swoje lekarstwo zachowują się jak banda cyrkowych klaunów. Poza tym, zamiast korzystać ze swoich mocy, wolą korzystać ze spluw. Legitnie!
Sama historia jest kompletnie oderwana od czegokolwiek i z każdą minutą wychodzi ona poza wszelkie możliwe ramy absurdu i głupoty. Nie wiem czy to miała być jakaś parodia, czy komedia, ale konfiguracje scen bywają powalające. W jednej scenie widzimy retrospekcję młodej Heleny z Zakładu Badań nad Skanerami, w której lekarz znęca się nad nią, a zaraz potem dorosła Helena zmusza swojego szefa do odwalenia striptizu, żeby go skompromitować. To przyprawia bardziej o konsternację, zwłaszcza, że humor, a w zasadzie czarny humor nie jest zabawny w jakikolwiek sposób a... niepokojący.
Chciałbym tylko wspomnieć, że nad scenariuszem do tego filmu pracowały TRZY OSOBY.
Chciałbym powiedzieć, ze coś mi się w tym filmie podobało, ale jedyne co mi przychodzi na myśl to... "Takeover" jest tak zrąbany, że po prostu się z niego śmiałem... oczywiście jak już doszedłem do siebie po doznanym szoku.
Ok, muzyka Marty'ego Simona jest w porządku. Te rockowe aranżacje motywów z części II mi się podobały.
Może powinienem swoje zarzuty popierać przykładami, ale one są tak durne, że każdy powinien je zobaczyć sam. Nie chcę nikomu psuć zabawy. Ja zachęcam Was do obejrzenia tego filmu. Jest tak surrealistycznie zły, że aż zabawny.
Fani złego kina powinni być usatysfakcjonowani. Doświadczenia dosłownie rozsadzą wam głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz