Na pewno wielu z nas chciałoby odciąć się od swojej przeszłości, zacząć całkowicie od zera i na pewno każdy chciałby zrobić to tak, jak Johnny Favourite.
Próbując zrecenzować "Harry'ego Angela" czuję się tak, jakbym porywał się z motyką na słońce, bo to czysta perfekcja, której treść krystalizuje się dopiero przy okazji zakończenia. A ponieważ ten film znalazł się na mojej TOPce ulubionych filmów, więc pewnie wiecie co się szykuje.
Prywatny detektyw, Harry Angel dostaje zlecenie od ekscentrycznego Louisa Cyphre. Ma on znaleźć piosenkarza imieniem Johnny Favourite. Zniknął on bez śladu 12 lat temu. Tak więc, główny bohater zaczyna swoje śledztwo. To, z Nowego Yorku przenosi go do Luizjany. Okazuje się ,ze w całą sprawę zamieszany jest kult voodoo, a na domiar złego wszystkie związane z Johnnym osoby zaczynają ginąć...
Uwielbiam klimaty neo-noir, a "Harry Angel" jest nimi przepełniony. Parker jednak na tym nie poprzestaje. Mroczną tajemnicę i stylistykę czarnego kryminału wzbogadza o motywy okultystyczne, okrywając je znajomymi z "Mississippi w ogniu" brudem i wilgocią. Zarówno w pokrytym topniejącym śniegiem Nowym Yorku, jak i brudnej Luizjanie, duszna atmosfera nie puszcza nas na minutę. Znalazło się nawet nieco miejsca dla niemieckiego ekspresjonizmu.
Plus muzyka Trevora Jonesa.
Mickey Rourke gra typowego dla kina noir bucowatego prywatnego detektywa o niezbyt przyjemnej aparycji. Cyniczny, ignorant i... nie lubiący kurczaków. Jego kreacja ciągnie cały film jeszcze bardziej w górę.
Jest jednak ktoś, kto ma tylko 3 sceny, w których jedynie siedzi i rozmawia, mimo to daje radę zaskarbić sobie całe show. Robert De Niro w roli ekscentrycznego Louisa Cyphre. Jak on to robi? Wszystko tkwi w jego demonicznym wyglądzie i hipnotycznym głosie.
Ciekawe jest to, że nigdy nie widzimy go przechadzającego się gdziekolwiek. Scena się zaczyna, a on już tam jest. Nie widzimy także jak wychodzi z pomieszczeń.
Tutaj kończy się ta bezspoilerowa część, więc jeśli nie widziałeś filmu nie czytaj dalej. Wróć jak obejrzysz. Nie pożałujesz. Nie można mówić o tym filmie dogłębnie, bez zaspoilerowania zakończenia, a jest ono niesamowite. Oglądając je któryśtam z rzędu nadal mam ciarki podczas oglądania. Jest tak dobre.
* * *
Harry w wyniku swojego śledztwa okazuję się być jednocześnie ofiarą i oprawcą. Udało mu się uciec od własnej przeszłości w sposób doskonały stając się dosłownie inną osobą.
Reżyser daje nam skazówki odnośnie zakończenia w tych wszystkich snach i wizjach, które Harry w trakcie trwania filmu ma. Wiatraki bezsilnie kręcące się tam i z powrotem - Tak samo jak Harry który już sam nie ma kontroli nad swoim losem. Jest także winda która na końcu filmu zabiera Harry'ego prosto do piekła.
Nie można też zapomnieć o scenie, w której Cyphre zjada jajko mówiąc przedtem, że w niektórych religiach symbolizuje ono duszę. Prosta i absolutnie genialna scena.
Można się spierać, że są postacie które Harry zna, rozmawia z nimi, ale każda z nich znika po jednej scenie. Na upartego można powiedzieć że to źle, ale z drugiej strony, oni wszyscy nie mają znaczenia. Życie Harry'ego to jedno wielkie kłamstwo.
* * *
I to by było tyle, jeśli chodzi o "Harry'ego Angela". Polecam. Umieściłem go na TOPce ulubionych filmów, więc chyba dalszy komentarz jest zbędny. Kocham, kocham, kocham...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz