W maju nie było comiesięcznej lovecraftowskiej recenzji i winne temu było bardziej moje lenistwo niż brak czasu. Zwyczajnie nie miałem jakoś ochoty oglądać ponownie "Curse of Crimson Altair". Nie jest to zły film, po prostu nie potrafiłem siebie skłonić do tego, żeby go obejrzeć po raz drugi. Ale kiedyś na pewno o nim pomówię.
Póki co jest czerwiec, a na czerwiec przypadło "From Beyond".
"Re-animator" Stuarta Gordona musiał zostać całkiem dobrze przyjęty, bo rok później z tą samą ekipą reżyser nakręcił inny, tym razem poważniejszy film bazujący na prozie Lovecrafta.
Dr Pretorius (oczywiste nawiązanie do "Narzeczonej Frankensteina"), naukowiec o sadomasochistycznych skłonnościach, konstruuje urządzenie zwane Rezonatorem. Rezonator za pomocą wibracji stymuluję ludzką szyszynkę i umożliwia widzenie stworzeń z innego wymiaru plus, może je materializować. Pretorius uruchamia urządzenie i zostaje pożarty przez jakiś nieznany byt. Winę za śmierć doktora zrzuca się na jego asystenta - Crawforda Tillinghasta.
Dr Katherine McMichaels ma za zadanie ustalić, czy Crawford jest osobą poczytalną. Zabiera go do domu Pretoriusa, gdzie ponownie uruchamiają Rezonator...
"From Beyond" był dla mnie filmem ważnym i przełomowym. Odkryłem go przypadkowo poszukując B-klasowych horrorów ze stajni FullMoon. Bez niego nie wiedziałbym nawet, że istnieje ktoś taki jak Howard Phillips Lovecraft, więc zawdzięczam mu bardzo dużo.
Film, oczywiście, jest luźną adaptacją. W tym wypadku jednak jest to całkowicie uzasadnione. Opowiadanie Lovecrafta, na podstawie którego powstał jest bardzo krótkie.
Fabuła nie jest skomplikowana, choć bywa głupia jak but. Rezonator to maszyna, której działanie bywa bardzo niekonsekwentne, bohaterowie często zachowują się w sposób nielogiczny, ale da sie na to wszystko przymknąć oko, bowiem poziom dziwności i kiczu jest ogromny i zapewnia dużo frajdy.
Dla takiego fanatyka praktycznych efektów specjalnych jak ja "From Beyond" jest swego rodzaju objawieniem. Design potworów z innego wymiaru jest obłędny, a ich wykonanie to majstersztyk w dziedzinie animatroniki. Są obleśne, nienaturalne i groteskowe.
Razić mogą latające w powietrzu larwy i meduzy - te wykonane są za sprawą bardzo złego bluescreenu.
Nie da się dziełu Gordona odmówić groteskowego klimatu. Choć mamy do czynienia z bezwstydną produkcją klasy B, miejscami czuć pewną dozę tego Lovecraftowskiego fatalizmu.
W "From Beyond" wraca część obsady z "Re-animatora", między innymi Barbara Crampton i zawsze świetny Jeffrey Combs. Ted Sorel jako Pretorius jest przyzwoitym czarnym charakterem, a jego obrzydliwe charakteryzacje też robią robotę.
"From Beyond" daleko do arcydzieła. Jest głupawy, jest kiczowaty, ale sprawdza się jako kino rozrywkowe. Znajdziecie tu bowiem wszystko, czego się można bo b-klasowym horrorze lat 80tych spodziewać. Groteskowy pomysł, niepokojący klimat, smakowity kicz i paradę świetnych praktycznych efektów specjalnych.
Z przymrożeniem oka można przezeń przebrnąć bezboleśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz