Kontynuując naszą długą w cholerę podróż po kosmosie, nadszedł czas na trzecią odsłonę "Star Treka". Tym razem za reżyserię odpowiadał sam Leonard Nimoy i jest to ostatnia część serii, którą darzę jakąś większą sympatią.
Zaczynamy tam, gdzie kończyła się część druga, czyli czas na spoilery. Pod koniec "Gniewu Khana" Spock poświęcił własne życie, ratując Enterprise przed eksplozją. Jak się okazało, wszystkie swoje wspomnienia przekazał "Bonesowi", a co za tym idzie - można Spocka przywrócić do życia. Obok tego mamy wątek Klingonów, którzy zbierają dane na temat projektu Genesis z poprzedniego filmu.
Jak widać, jedynym celem tego filmu, tak naprawdę, jest odkręcenie zakończenia części poprzedniej. Niezbyt dobry punkt wyjścia na fabułę i w zasadzie cały film taki jest. Nie zrozumcie mnie źle, ogląda się go przyjemnie i ma kilka dobrych scen, a nawet klimat, ale nie da się pozbyć wrażenia, że wszystko to jest trochę wymuszone.
Nasi bohaterowie, jak zwykle, są niezawodni. To jest drużyna której chce się kibicować, zwłaszcza teraz. Wydarzenia z poprzedniego filmu mocno dały im po tyłku i jeszcze wielu kolejnych poświęceń będą musieli dokonać.
Po drugiej stronie barykady mamy naszych Klingonów i ich szefa, komandora Kruge (w tej roli Christopher Lloyd) i jest to nieco nierówna postać. Z jednej strony jest zagrożeniem dla bohaterów i jest odpowiednio przerysowany, ale brakuje my tego czegoś co miał Khan w poprzednim filmie. Poza tym, jego motywacje są tak trochę... słabe.
W odróżnieniu od poprzedniego filmu, tempo akcji jest wolniejsze, w dużej mierze odpowiedzialny za to jest dość pesymistyczny klimat. Dramatycznych momentów pod koniec też jest sporo, ale podane one są w bezpłciowy sposób. Od tak stało się i nijak to u widza emocji nie wzbudza.
Od strony efektów specjalnych film wygląda o wiele lepiej niż część poprzednia. Bluescreeny o dziwo są praktycznie niezauważalne.
Warto rzucić okiem, choć po tak świetnej "dwójce" każdy poczuje rozczarowanie. Poza tym, film ma tylko przywrócić najbardziej rozpoznawalną postać serii do życia. Szkoda, bo dużo ciekawego można było zrobić z brakiem obecności Spocka w załodze, a tak smutne zakończenie "dwójki" ląduje w koszu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz