niedziela, 10 stycznia 2016

Wolfen (1981) reż. Michael Wadleigh

Czasem dystrybutorzy dają ciała z tytułami. "Wolfen" jest jednym z tych skrzywdzonych filmów. Początkowo myślałem, że ów film będzie jak "Zagadka Nieśmiertelności", tylko z wilkołakami, biorąc pod uwagę, że oba filmy bazują na prozie tego samego autora.

Pierwsze, co rzuca się w uszy to muzyka Jamesa Hornera. Charakterystyczne w niej jest to, że zostanie użyta 6 lat później w "Aliens" Jamesa Camerona. Obie ścieżki dźwiękowe brzmią niemal identycznie.

Rusza budowa nowego osiedla na Bronxie. Ekipa wyburzeniowa wysadza w powietrze kilka budynków. Nocą, podczas powrotu z imprezy, pomysłodawca przedsięwzięcia oraz jego żona zostają zamordowani w brutalny sposób. Śledztwo przypada zmęczonemu życiem detektywowi, granemu przez Alberta Finneya i z czasem zacznie on odkrywać, że nie ma do czynienia ze zwykłymi mordercami...

Na przekór moim oczekiwaniom, "Wolfen" nie jest żadnym poetyckim horrorem. To powolny, kameralny, ale jakże stylowy kryminał.
Uraczeni zostajemy masą pięknych zdjęć w cinemascoopie i pamiętnych kadrów. Pewne noirowe wpływy są zauważalne, choćby w postaci głównego bohatera. Jest cholernie mroczno, tajemnica jest rysowana grubymi liniami, przy czym film nie kryje się z tym, że powstał w latach 80tych.
Przez bardzo długi czas nie widzimy naszych drapieżników. Niektóre sytuacje obserwujemy właśnie z ich perspektywy, co daje kamerzyście pole do popisu. "Wolfen" kładzie ogromny nacisk na suspens i tajemnicę, choć, będę z wami szczery, filmowi brakuje porządnej dawki gore. Książka podobno była pełna brutalnych scen.

Film bardzo subtelnie podchodzi do metafizycznej strony wilkołactwa i pozwala sobie na krytykę cywilizacji.
Sscenariusz w gruncie rzeczy jest dobry, choć ma dwie wady.
Bohaterowie, choć wyraziści, są prości i nie zapadają w pamięć - to raz.
Dwa - film się potrafi niemiłosiernie dłużyć. "Wolfen" jest filmem bardzo kameralnym, pozbawionym wszelkich fajerwerków i ja to rozumiem, ale są sceny i wątki, które można by skrócić, lub w ogóle pominąć i film nic by nie stracił.
Choć finał jest solidny, tak samo zakończenie jest... eeee.... co się w nim tak właściwie stało?

"Wolfen" to dobry, klimatyczny kryminał, ale nie taki, przez który wyskoczycie z kapci. Będziecie się na przemian ekscytować i nudzić, ale w ogólnym rozrachunku jest to coś godnego polecenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz