poniedziałek, 16 listopada 2015

La Chiesa / Kościół (1989) reż. Michele Soavi

Dalej siedzę we włoskich horrorach. Na "La Chiesa" trafiłem, ku zdziwieniu nikogo, za sprawą muzyki Goblinsów i Dario Argentego, będącego jego współscenarzystą i producentem. Na stołku reżysera zasiadał Michele Soavi, więc większej zachęty nie potrzebowałem.

Film zaczyna się od retrospekcji z czasów średniowiecznych. Inkwizytorzy wybijają małą wioskę, w której wszyscy rzekomo są sprzymierzeni z diabłem. Wszyscy zostają wyrżnięci w pień i zakopani pod ziemią. Aby uniemożliwić siłom nieczystym wydostanie się na powierzchnie w miejscu masakry zostaje wybudowana gotycka katedra.

Póxniej przeskakujemy do czasów współczesnych. Zatrudniający się u biskupa bibliotekarz i pracująca nad freskami restauratorka trafiają na dziwny manuskrypt. Ten pierwszy jest tym wszystkim tak zafascynowany, że niechcący budzi wszystkie demoniczne moce drzemiące pod katedrą.
Jednego dnia wewnątrz kościoła znajdują się - młode małżeństwo, robiące sobie zdjęcia, para motocyklistów, jacyś starsi państwo i wycieczka szkolna - wszyscy zostają uwięzieni w środku, a budzące się do życia demony powoli doprowadzają wszystkich do absolutnego pierdolca.
Zacznę od rzeczy oczywistej - audiowizualna orgia. Soavi i Argento zadbali o to, by zdjęcia i oświetlenie były śliczne. Kreują oniryczną atmosferę, w której czują się jak ryby w wodzie i rzucają w nas kolejnymy imponującymi zjawami, które atakować będą bohaterów. Niektore demony wyglądają zdumiewająco dobrze, zwłaszcza, że mamy do czynienia z klasą B. Soavi nawet pokusił się o odtworzenie jednego z obrazów Borisa Vallejo.
Za muzykę odpowiadali nie tylko Goblinsi, ale także Keith Emerson, oraz Phillip Glass, a to oznacza, że ścieżka dźwiękowa nastraja odrealnioną atmosferę jeszcze bardziej i nadaje jej czegoś unikalnego.
Jest krwawo, jest dziwnie, jest pięknie.
Historia za to... jest mocno nierówna.
Tajemnica w pierwszej połowie filmu jest prowadzona zgrabnie, groza jest bardzo subtelna, jednak gdy demony się uwalniają trudno jest nie poczuć, że twórcy czerpią garściami z "Demonów" Lamberto Bavy. Tam też mieliśmy grupkę osób uwięzioną w wielkim budynku, stającą się ofiarą sił nieczystych. "La Chiesa" wyszła nawet jako nieoficjalne "Demons 3", więc... sami wiecie.
Trudno jest też nie zwrócić uwagi na notoryczną zrzynę z "Dziecka Rosemary". Scena gwałtu przez Diabła została skopiowana kreska w kreskę, bez praktycznie żadnych zmian. Stając w obronie można powiedzieć, że to miało być tylko nawiązanie ale... są o wiele subtelniejsze sposoby na okazanie hołdu innemu filmowi.

Film Soaviego i Argentego nie ma wybitnie dobrej historii ani scenariusza, ale ogląda się go cholernie dobrze. Mimo swoich grzeszków nie ma miejsca na jakąkolwiek nudę i te 101 minut mija jak z bicza strzelił.
Klimat miażdży, aktorstwo nie razi, a kolejne szalone wizje imponują jakością wykonania. Jako niezobowiązująca rozrywka sprawdza się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz