piątek, 20 listopada 2015

Opętanie (1981) reż. Andrzej Żuławski

Twórczość Andrzeja Żuławskiego albo się kocha, albo nienawidzi. Ja styczność z nią miałem jedynie przy okazji "Opętania", które jest najbardziej znanym tworem tego reżysera.

Film opowiada o małżeństwie Marca i Anny. On porzuca pracę w wywiadzie, by ratować swoje małżeństwo. Sprawa ma się jednak gorzej niż przypuszczał. Nie jest on jedynym odtrąconym w całej sytuacji. Anna porzuciła także ekscentrycznego Heinricha. Okazuje się, że Anna nie tylko ma innego kochanka, ale także nie jest on istotą ludzką...

"Opętanie" pokazuje, że materiałem na kino grozy może być wszystko. W tym przypadku jest to rozkład małżeństwa.
Uderza w nas zimna, niezwykle niepokojąca i zaprawiona tajemniczością atmosfera. Dużo czasu spędzamy w ciemnych pomieszczeniach, lub zamknięci w białych ścianach. Aby całe "zimno" podkreślić reżyser zestawia ze sobą miejscami kontrastujące ze sobą kolory - niebieski, lub żółty. Dopełnia ją psychodeliczna muzyka Andrzeja Korzyńskiego, solidna aczkolwiek jeden z motywów bezkarnie zrzyna z "Ojca Chrzestnego II".

Jeśli przyjrzymy się dziełu Żuławskiego, to dojdziemy do wniosku, że jest to film nierówny. Historia balansuje na granicy surrealizmu, będąc przy tym chaotyczną i miejscami ciężką do zrozumienia. Sensu niektórych scen nie jestem w stanie odszukać nawet po trzecim posiedzeniu. Najbardziej czuć to jednak w finałowej scenie, gdzie już za cholerę nie mamy pojęcia co się dzieje i jesteśmy równie mocno zagubieni co nasz główny bohater.

Ale to jedna strona medalu i mogę to wszystko filmowi wybaczyć z prostego powodu - jest przerażająco dziwny. Żuławski zwyczajnie przebija wszelkie możliwe bariery, wyolbrzymia i przerysowuje masę sytuacji do poziomu, jakiego byście się nie spodziewali.
Przykładowo, żona mówi mężowi, z zimną krwią, że go zdradza, że go nie kocha, że tamten jest lepszy w łóżku i, że gdyby mogła, nigdy nie urodziłaby mu syna.
Sam pomysł, że kobieta porzuca całe swoje życie tylko po to, by sypiać z jakimś oślizgłym czymś
jest cholernie niepokojący.

Reżyser umiejętnie operuje obłędem bohaterów. Nie mamy tu do czynienia z żadnymi szalonymi wizjami, obserwujemy tylko i wyłącznie ich pokręcone reakcje, a te potrafią być szokujące, a to dzięki Isabelle Adjani i Samowi Neillowi.

Jeśli się przymknie oko na pewne niedociągnięcia, "Opętanie" będzie mozaiką obłędu i makabry, na którą składają się kolejne pokręcone i groteskowe sceny. Z rozpadu związku przeskoczymy do demonów cielesności, bólu odrzucenia, oraz nienawiści do kobiet i mężczyzn. Ja go oglądałem z rozdziawioną gębą.
Warto się z tym filmem zapoznać, by starać się poszukać w nim drugiego dna. Można także wyłączyć myślenie i dać się zaszokować.
A jak to do was nie przemawia, to będą to dwie godziny darcia ryja i miotania się w konwulsjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz