sobota, 30 kwietnia 2016

Re-animator (1985) reż. Stuart Gordon

Miesiąc się kończy, więc czas najwyższy na comiesięcznego Lovecrafta. Tym razem pomówimy o najbardziej znanej adaptacji prozy samotnika z Providence, czyli o "Re-Animatorze".

Fabuła przedstawia się następująco:
Daniel Cain jest studentem medycyny. Wykładowcy go szanują, ma kochającą dziewczynę i plany na przyszłość. Sielanka trwa do chwili, gdy do domu Caina wprowadza się inny student - tajemniczy Herbert West.
Herbert wynalazł specyfik, dzięki któremu martwi wracają do życia. Prosi Daniela o pomoc w eksperymentach. Te się zgadza, jednak eksperymenty nie idą jak należy (oczywiście) i życie studenta wywraca się do góry nogami.
Od filmu Stuarta Gordona nie należy oczekiwać wiernego oddania onirycznej atmosfery lovecraftowskich opowiadań, ani też wierności względem materiału źródłowego, bowiem idzie on w zupełnie innym kierunku - "Re-Animator" to krwawa czarna komedia. Jasne, takie podejście jest z góry rozczarowujące, niemniej jednak film jest bardzo dobry w tym, czym jest.

"Re-Animator" się nie patyczkuje. Już na samo dzień dobry dostajemy mocno zakrapianą krwią scenę. Później film lekko zwalnia, ustawia fundamenty w postaci bohaterów i fabuły, a potem zabawa trwa w najlepsze.
Wszystko jest proste jak budowa cepa. Herbert West to szalony naukowiec, czarnym charakterem okazuje się jeden z wykładowców, który ma chętkę na dziewczynę Daniela, jej ojciec jest twardo trzymającym się zasad stereotypowym niemalże dziekanem, i tak dalej, i tak dalej. To, co robi wrażenie to sposób, w jaki jest to dostarczone. Jeffrey Combs stał się popularny właśnie dzięki temu filmowi, a David Gale jest uroczym i zabawnym czarnym charakterem.

Komedia działa zawsze. Lekki ton filmu zostaje zmieszany z naturalistycznym, świetnie wykonanym gore. "Re-animator" bawi się brutalnością iście bezwstydnie, sprawiając, że widz jednocześnie śmieje się i krzywi na widok poronionych pomysłów twórców.

Jestem pewny, że gdyby Lovecraft zobaczył film Stuarda Gordona, uśmiechnąłby się pod nosem i go zaaprobował. "Re-animator" wrażliwszych, nieprzystosowanych do dużej dawki gore widzów może doprowadzić do pomieszania zmysłów. Dziś nieco zapomniany, moim zdaniem jest komedio-horrorem na poziomie "Evil Dead II", czy "Martwicy mózgu". Sprawny, bezwstydny i diabelsko zabawny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz