poniedziałek, 11 kwietnia 2016

RoboCop (1987) reż. Paul Verhoeven

Filmy Science-Fiction od Paula Verhoevena cechują dwie rzeczy. Są dziełami kultowymi i przerysowanymi satyrami społecznymi. O najbardziej znanym pomówimy sobie dzisiaj.
Nie wydaje mi się, żebym był w stanie powiedzieć o "RoboCopie" coś, czego nie powiedzieli inni przede mną... ale korci mnie do opisania sequeli, więc dla zasady wspomnę też co nieco o oryginale.

Detroid jest miastem zdeprawowanym, w którym zbrodnia szerzy się jak grypa. W tym jakże urokliwym otoczeniu poznajemy Alexa Murphy'ego - funkcjonariusza policji. Zostaje przeniesiony na nowy posterunek i już na swojej pierwszej akcji zostaje zamordowany w brutalny sposób.
Jego ciało trafia w ręce korporacji OCP, która postanawia zamienić go w cyborga.
Przez pewien czas Murphy zachowuje się jak każdy inny posłuszny robot, do czasu, gdy jego mózg zaczyna śnić. Przypomina sobie swoją śmierć i rusza w miasto, by dorwać swoich morderców.
Okazuje się ,że jeden z przestępców jest na usługach vice-prezesa OCP...

Na pierwszy rzut oka, "RoboCop" to kolejny film o zemście. Fabuła nie jest specjalnie skomplikowana, ma nawet kilka dziur. Murphy jakimś cudem dokładnie wie, gdzie każdy z przestępców się znajduje, a postacie czasami wiedzą o rzeczach, o których wiedzieć nie powinny.

Murphy nie jest też zbyt skomplikowanym protagonistą, charakter zyskuje przede wszystkim dzięki Peterowi Wellerowi. Gdyby nie jego charyzma, tej postaci by nie było.
W ogóle żaden z bohaterów nie jest w jakikolwiek sposób złożony. Ci pozytywni budzą sympatię, a czarne charaktery zapadają w pamięć. Wszystko dzięki przyzwoitemu aktorstwu.

Ale to jest wybaczalne, bo prostą historyjkę Verhoeven opakowuje w wartościowe sceny i motywy.
Film zasłynął ze świata, jaki przedstawiał. Na ulicach Detroid szaleje przestępczość, a pokazywane nam telewizyjne programy są jedną wielką propagandą destrukcji. Zresztą sam RoboCop z przestępcami się nie patyczkuje i spuszcza im zawsze solidny łomot.

"RoboCop" to prosta jak drut, solidnie zrealizowana historia opakowana w społeczny komentarz. Klimat jest surowy, przemoc naturalistyczna, ale film nie wpada w jakąś przesadzoną groteskę i na pewno wyróżnia się na tle innych powstałych w latach 80tych filmów science-fiction.
To klasyk.. który każdy pewnie zna.
Osobiście przyznam, że po latach troszkę stracił w moich oczach, na pewno nie robi na mnie tak wielkiego wrażenia jak za pierwszym razem, gdy go obejrzałem... ale nadal bardzo go cenię, bo jest za co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz