To nie będzie długa recenzja, bo mógłbym tu jedynie zachwalać w nieskończoność. Z horrorami Romana Polańskiego każdy powinien się zapoznać, choćby po to, by zobaczyć jak horror powinien oddziaływać na widza. W swojej "Apartamentowej Trylogii" pokazał wszystkim, że najstraszniejsze potrafią być zakamarki ludzkiego umysłu.
Przy okazji "Lokatora", ostatniej odsłony trylogii. Romek postanowił być jak Orson Welles i główną rolę obsadził sam. Gra on tutaj imigranta z Polski (a jakże) Trelkovskiego. Wynajmuje on mieszkanie po kobiecie, która rzuciła się z okna. Po pewnym czasie zaczyna on podejrzewać, że sąsiedzi jego też chcą pchnąć do samobójstwa.
"Lokator" łączy w sobie dwa główne elementy poprzednich odsłon trylogii. Chorobę psychiczną bohatera ze "Wstrętu" łączy z duszną, paranoiczną atmosferą "Dziecka Rosemary"... do którego zresztą Polański bardzo subtelnie nawiązał przez pojawiający gdzieniegdzie okultyzm. Mam tu na myśli ząb w ścianie i hieroglify w toalecie.
Pierwsza połowa filmu jest dość niepozorna, może też być nużąca dla kogoś spodziewającego się akcji. Oglądamy zwykłe scenki z życia głównego bohatera, zabawę z przyjaciółmi, kwitnący romans. W tle przemykają nieprzyjaźnie wyglądający sąsiedzi za którymi przychodzą coraz to dziwniejsze zdarzenia. Przez pewien czas reżyser gra na naszych oczekiwaniach i zasiewa w nas ziarnko niepewności, demaskując skłonność bohatera do obłędu.
Polański nie jest jednak śmiertelnie poważny, bo przemyca bardzo subtelny humor. Zachowania Trelovskiego w późniejszej części filmu bywają tak przerysowane, że z lekka zabawne. No bo czy wy dalibyście radę siedzieć z powagą na twarzy widząc gościa, który w absurdalny sposób przymierza perukę i damskie łaszki?
Podobnie jak w "Wstręcie" w umysł bohatera wprowadzeni jesteśmy bardzo powoli i subtelnie, by w pewnym momencie odjechać zupełnie, przez co stajemy się świadkami niepokojących i groteskowych scen., tyle że "Lokator" jest o wiele mroczniejszy, bardziej przerażający i przepełniony jeszcze większą dawką niepokojących obrazków.
Oglądając ten film drugi raz byłem tak samo wryty w krzesło jak za pierwszym razem. Mrok filmu jest piorunujący. Polański pokazuje, że nie ma co wymyślać kolejnych koszmarków by straszyć widza. Wystarczy po prostu zajrzeć mu do głowy.
Świetne studium schizofrenii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz