A zatem, Christopher Nolan powraca do Batmana, niczym James Cameron do "Terminatora" i George Miller do "Mad Maxa" wywołując u widowni opad szczęki. Szczerze nie przypuszczałem, że dożyję powstania jakiegoś przełomowego dla kina filmu. Proszę bardzo... oto "Mroczny Rycerz".
Akcja dzieje się rok po "Batman Begins". Mafiozi Gotham trzęsą portkami ze strachu przed człowiekiem nietoperzem, któremu pomaga nowy prokurator, Harvey Dent. Wygląda na to, że zbliża się koniec przestępczości w mieście... aż tu pojawia się Joker, który wywraca wszystko do góry nogami.
Pierwsze co to - film ma zupełnie inny, bardziej spójny klimat niż poprzednia odsłona. Jest mrocznie, tajemniczo, ale wszystko to dzieje się we współczesnym otoczeniu. Żadnych azjatyckich klasztorów, żadnych pseudo-noir brudnych ulic. Duże miasto jak każde inne.
To, za co lubię ten film najbardziej jest fakt, że mimo wartkiej, trzymającej w napięciu akcji, nie jest tak efekciarski i wybuchowy jak inne hollywoodzkie produkcje. Sukces "Mrocznego Rycerza" tkwi w jego scenariusz i, znów w świetnej reżyserii i pracy aktorów.
Heath Ledger za rolę Jokera zgarnął pośmiertnego Oscara. Jego postać jest anarchistą i bezwzględnym szaleńcem, który często sieje chaos nie własnymi rękami, a podpuszczając do tego innych. Mógłby być wręcz inkarnacją samego Szatana, co więcej jest on postacią owianą mrokiem tajemnicy. Nie wiemy skąd się wziął, skąd tak naprawdę ma blizny... Jest on skutkiem tego co Batman starał się osiągnąć. Im większy porządek chcesz zaprowadzić, tym większy chaos wkrada się do niego.
W końcu skutkuje to tym, że Harvey Dent, człowiek, którego wszyscy mają za prawdziwego bohatera staje się tak samo wyniszczonym szaleńcem. Tragiczny wątek podpięty pod tę postać jest drugim, najjaśniejszym punktem całości. Aaron Eckhart jest w swojej roli, jak kiedyś Michael Keaton w Burtonowskim "Batmanie". Casting idealny.
Cały poziom obsady zaniża niestety Christian Bale, którego zarówno Bruce Wayne jak i Batman są kompletnie nieciekawi i przez większość czasu czułem, jakby go w tym filmie w ogóle nie było. Wszystkie dylematy przez które postać przechodzi, wątek kryminalny - to wszystko jest zrobione idealnie, ale samego bohatera w ogóle w tym nie czuć.
Sceny akcji również uległy znacznej poprawie, bo Nolan zatrudnił kamerzystę, który umie trzymać kamerę prosto, przez co ekran nie trzęsie się jak podczas ataku padaczki.
Gdy już dochodzi do rozwałki, to jest ona przemyślana w każdym calu i cały czas znajduje sposób, by widz podczas oglądania siedział wryty w krzesło. Napięcia jest tak dużo, zwłaszcza podczas finałowej konfrontacji z Jokerem.
Można się kłócić, czy motyw Dwóch Twarzy jest tutaj wrzucony w tle trochę na siłę... i tak i nie. Z jednej strony, byłoby super, gdyby zrobili z postacią coś więcej, ale podoba mi się to też w takiej formie w jakiej jest.
jedyne na co mogę pokręcić nosem to, że plany Jokera zdają się być czasami zbyt precyzyjne no i... jak on u licha podłożył te bomby?
Cała masa nagród jaka film zebrał nie była przypadkowa. To aż tak dobry film. Świetny dramat, świetny kryminał i film sensacyjny w klasycznym stylu. Mniej eksplozji, więcej historii i więcej klimatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz