piątek, 18 września 2015

Wojownicy (1979) reż. Walter Hill

Co by było gdyby wszystkie gangi połączyły siły i spróbowały przejąć władzę nad całym miastem? Cyrus Wielki taki ma właśnie plan. Zwołuje zgromadzenie wszystkich kiczowatych gangów z Nowego Yorku i przedstawia im swoją piękną wizję. Nie przewidział jednak, że zostanie w trakcie wszystkiego zastrzelony.
Wybucha zamieszanie, a we wszystko wrobiony zostaje gang Wojowników...

Waltera Hilla mile wspominam z "Przystojniaka", przy okazji którego pokazał, że jest solidnym rzemieślnikiem jeśli chodzi o filmy sensacyjne. Jego "Wojownicy" są filmem kultowym, choć w dużej mierze zapomnianym. Dla mnie przez długi czas był to kolejny Święty Graal kinematografii... aż do dzisiaj.

Film rozpoczyna się paradą komiksowo kiczowatych gangów, które zmierzają do Bronksu.

Lata 70te, a nawet 80te pełną gębą.
Rzecz dzieje się ponoć w niedalekiej przyszłości, jednak dla mnie film balansuje sobie gdzieś na skraju kompletnego odrealnienia. Nowy York nocą jest opustoszały, pełen brudu, zamieszkiwany jedynie przez gangi, które walczą ze sobą, niczym dzikie plemiona. Ich członkowie to w dużej mierze stracone dusze, które chciałyby od życia czegoś więcej, lecz są w tym wszystkim kompletnie zagubione. Widać to na przykładzie przywódcy grupy Swana i wpadającej w wir wydarzeń Mercy.
Choć może się to wydawać kiczem pełną gębą, nie da się ukryć, że jest w tym coś bardzo symbolicznego.

Znaczna część grupy pozostaje anonimowa. To Swan jest tutaj najbardziej rozwiniętą postacią. Jednakże grupa jako jedno wzbudza u widza sympatię i zależy nam, żeby każdy z nich wyszedł bez szwanku. A okazji do kopania tyłków jest tylko więcej i więcej...

"Wojownicy" nie są nawet długim filmem. Początek jest łagodny, widz nie ma kompletnie pojęcia co się wydarzy. jeden strzał, wszystko zostaje gwałtownie przerwane i od tej chwili napięcie tylko rośnie i nie puszcza ani na minutę. Na Wojowników ciągle ktoś czyha za rogiem, śledzi ich...
Niektóre sceny specjalnie są przeciągane, by napięcie było jeszcze silniejsze.

Początkowo może irytować fakt, że nasi bohaterowie przez całkiem długi czas unikają walki... jednak gdy już ją podejmują to nie ma czego zbierać.

Ważną rolę odgrywa w tym wszystkim muzyka, która finalnie sprawiła, że musiałem ten film zobaczyć. Nie tylko to świetne 70'sowe kawałki, każdy z nich jest związany z sytuacją w jakiej znajdują się nasi bohaterowie.

"Wojownicy" zasłużyli sobie na miano kultowego klasyka swoją stylistyką i wartką akcją. Jeżeli szukacie kiczowatej, czystej rozrywki to bierzecie śmiało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz