wtorek, 22 marca 2016

Dotknięcie Meduzy (1978) reż. Jack Gold

Jestem przekonany, że odsetek ludzi znających "Dotknięcie Meduzy" jest niewielki. Ów film znalazłem przypadkowo, przeglądając filmografię Richarda Burtona.

Marek Antoniusz gra tutaj ekscentrycznego, bardzo nieprzyjemnego pisarza Johna Morlara. Już w pierwszej scenie ktoś rozkwasza mu głowę figurką. Sprawę bada francuski komisarz Brunel i szybko odkrywa jedną, zaskakującą rzecz - Morlar przeżył.

Śledztwo prowadzi Brunela do niejakiej dr. Zonfeld, psychiatry,  u której Morlar próbował wyleczyć się z dość niecodziennego przeświadczenia - twierdził bowiem iż siłą umysłu potrafi powodować katastrofy...

Atmosfera w "Dotknięciu Meduzy" jest esencją brytyjskich thrillerów lat 70tych, doprawiona bezbłędną ścieżką dźwiękową Michaela J. Lewisa.
Wraz z klimatem dostajemy ogromną dawkę napięcia. Scenariusz Johna Brileya jest dynamiczny, angażujący i w ciekawy sposób konstruuje intrygę. Retrospekcje z rozmów między Zonfeld a Morlarem przechodzić będziemy do kolejnych retrospekcji z młodości pisarza.
Pomiędzy kolejnymi flashbackami nie ma żadnych przejść, co z początku może zbijać z tropu, ale da się do tego przyzwyczaić, co więcej nie wywołuje konfuzji u widza, a wręcz jeszcze bardziej podbija klimat w górę i ma swój urok.

Rys psychologiczny Morlara jest bardzo pogłębiony, ale inne postacie trochę przez to straciły. Sam Brunel jest postacią raczej mało zapadającą w pamięć, to samo dotyczy dr. Zonfeld. Przy tak mocny czarnym (tak jakby) charakterze, widz jest w stanie wręcz zapomnieć, że w filmie są jacyś inni bohaterowie.
To jest trochę przykre, bo obsada jest doborowa. Obok Burtona występują Lino Ventura i Lee Remick, którą możecie kojarzyć z "Omenu".

Jack Gold dał nam świetnie wykonany, intrygujący thriller, który wciąga od swojego tajemniczego wstępu, aż po spektakularny finał.
Jako smaczek, wykonane za pomocą samych miniatur, świetnie wyglądające rozbicie samolotu o wieżowiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz