„Miejski obłęd” to film który stawiam w jednym rzędzie z „Upadkiem” Joela Schumachera. To film, który oglądany trzeci raz zawsze tak samo zostawia mnie z niewyobrażalną goryczą tak jak wspomniany „Upadek”.
Jest słoneczny dzień. Pracujący w lokalnym oddziale pewnej stacji telewizyjnej reporter Max Brackett (w tej roli Dustin Hoffman) marzy o zdobyciu wielkiego tematu i powrotu do centrali telewizji w Nowym Jorku. Tymczasem ma nakręcić kolejny nudny reportaż o zwolnieniach w miejscowym muzeum. Jedzie więc na miejsce z młodą asystentką Laurie (Mia Kirshner). Rutynowe zadanie wydaje się prawie zakończone, gdy na miejscu pojawia się niedawno zwolniony strażnik Sam Baily (John Travolta). Sam jest uzbrojony i zdesperowany…

Jednak w filmie najbardziej przygnębia mnie i pozostawia gorycz przedstawiona prawda o współczesnych mediach i dziennikarstwie w ogóle. Żurnaliści nie maja skrupułów, by zdobyć jak najbardziej sensacyjny materiał, podbić oglądalność i poprzez subiektywny (tak SUBIEKTYWNY, fakty nie są przedstawiane lecz osądzane) przekaz wpłynąć na tzw. opinie publiczną. Aby osiągnąć tanią sensację są w stanie poświęcić człowieka. I nie obchodzi ich co się z nim stanie. Manipulacje wypowiedziami w wywiadach są na porządku dziennym, a ludzkie uczucia są tylko pionkiem w tej grze. Jeżeli chodzi o przesłanie tego filmu, ostatnia scena idealnie podsumowuje całość. Zakończenie jest niesamowicie mocne i dobijające. Nie powiem więcej, to po prostu trzeba zobaczyć.
Reasumując: Polecam ten film, mimo że rozłoży was na łopatki i obnaży prawdę którą mimo ze znamy, nie chcemy przyjąć do wiadomości. Polecam jeśli wierzysz swojemu ulubionemu dziennikarzowi z telewizora, bo przecież on mówi prawdę a inni kłamią. Film mimo upływu 19 lat jest dalej aktualny, zwłaszcza w obliczu dzisiejszej sytuacji politycznej i medialnej w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz