wtorek, 22 marca 2016

Manekin / Pin... (1988) reż. Sandor Stern

Co powiecie na jeszcze jedną nieznaną nikomu perełkę? Tym razem z Kanady, wyprodukowaną przez tych samych ludzi, którzy dali nam sequele "Skanerów"... ok to była kiepska reklama.

Poznajemy rodzinkę Lindenów. Pani Linden ma obsesję na punkcie porządku, Pan Linden jest lekarzem i utrzymuje w domu wojskową dyscyplinę. Nie ma szans, aby ich dzieci wyrosły na normalne osoby. I tak się zresztą dzieje.
Linden jest także brzuchomówcą i wykorzystuje manekina imieniem Pin do uczenia swoich dzieci. Problem w tym, że malutki Leon, nie mający żadnych przyjaciół myśli, że Pin naprawdę żyje, co skutkuje u niego rozwojem schizofrenii.
Leon dorasta i staje się chorobliwie zazdrosny o swoją siostrę, a jego wyimaginowany przyjaciel jeszcze bardziej go nakręca.
"Manekin" oparty jest na motywach powieści Andrew Neidermana i, jak na niskobudżetowy horror psychologiczny robi piorunujące wrażenie.
Przede wszystkim zaimponowało mi jak niepokojący i niezręczny potrafi być. Nieprzyjemna aura jest wszędzie i widz tylko czeka, aż ta tykająca bomba zegarowa wybuchnie.
Działa to tak dobrze, bo przez pierwsze pół godziny poznajemy głównych bohaterów. Taka "właściwa akcja" ma miejsce dopiero później. Działa to też dlatego, bo aktorzy są wiarygodni, w szczególności David Hewlett jako chory psychicznie Leon. Dla faceta należą się podwójne brawa, bo to jego druga filmowa rola w karierze.

Fabuła na dłuższą metę do odkrywczych nie należy - brzuchomówca opętany przez swoją lalkę, a zwrotów akcji można się domyślić, ale cała otoczka w postaci ciężkiej atmosfery i wiarygodnych bohaterów robi swoje i można łatwo o wszelkich sztampach zapomnieć.

Groza jest w "Manekinie" obecna, ale jest gdzieś na drugim planie. Na pierwszym jest ambitny i dobrze zrealizowany dramat psychologiczny. A na standardy kina klasy B to cholernie dobry film.
Warto się z dziełem Sandora Sterna zapoznać, bo to ciekawe studium psychozy. Subtelne, ciężkie i trzymające w napięciu.

Na koniec zabawny szczegół. Grany przez Hewletta Leon idzie z pewną dziewczyną do kina, gdzie grani są "Skanerzy" Cronenberga. Trzy lata po "Manekinie" Hewlett wystąpił w sequelu "Skanerów", również wyprodukowanych przez Piere'a Davida i Rene Malo.

1 komentarz:

  1. Oj nie tak znowu nikonu nie znaną. Ja znam od dawna i bardzo lubię. To co mnie martwi to brak możliwości dorwania literackiego pierwowzoru.
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń