czwartek, 15 października 2015

Czerwony Smok (1986) reż. Michael Mann

Umieściłem "Czerwonego Smoka" na liście moich ulubionych filmów, więc wiecie czego się po tej recenzji spodziewać.
Wiele osób pewnie jest lekko zdziwiona, no bo jak to? Był jeszcze jakiś film o Hannibalu Lecterze przed "Milczeniem Owiec"? A no... i chyba ze wszystkich sequeli/prequeli, dzieło Manna jest najlepsze. Sam cenię je sobie chyba nawet bardziej niż "Milczenie..."

Były agent FBI, Will Graham posiada specyficzny "dar". Potrafi on wczuwać się w sposób myślenia poszukiwanego przez siebie psychopaty. Umiejętności te dewastują jego psychikę to zresztą przyczyniło się do odejścia ze służby.
Dochodzi do dwóch morderstw, a sprawca pozostaje nieuchwytny. Jak łatwo się domyślić, Will zostaje poproszony o pomoc w znalezieniu szaleńca.

Atmosfera "Czerwonego Smoka" jest zarówno specyficzna, jak i nad wyraz odczuwalna, za sprawą ścieżki dźwiękowej autorstwa Michela Rubiniego, zespołu The Reds, oraz kilku perfekcyjnie dobranych piosenek. Finałowa konfrontacja przy akompaniamencie "In a gadda da vida" to jedna z moich ulubionych scen w ogóle.
Stylistyka filmu miesza w sobie elementy kina noir, typowy dla lat 80tych kicz i wszystko co dobre i charakterystyczna dla kina sensacyjnego tego okresu. Przedziwnym dodatkiem do tego jest scenografia, w której dominuje biel. Mając na myśli dominuje - prawie każdy pokój, pomieszczenie jest całkowicie pokryte bielą.

Scenariusz, autorstwa samego Manna, stawia na wolniejszą akcję i masę psychologicznego napięcia, które z kolei jest wyraziste za sprawą aktorów i ich świetnych kreacji.
William Petersen kreuje nam obraz zmęczonego, balansującego na granicy obłędu detektywa. Angażuje się w śledztwo całym sobą, a gdy przychodzi mu wczuwać się w tok myślenia zabójcy, naprawdę mu odbija.

Na jeszcze większą pochwałę zasługuje Tom Noonan, jako Francis Dolarhyde. Postać zagrana i poprowadzona idealnie. Scenariusz nie robi z niego po prostu złego maniaka. Poznajemy jego drugie oblicze, jako bardzo nieśmiałego człowieka, którym władają demony jego psychiki. Najbardziej interesujące jest jednak to, co nie jest nam powiedziane wprost lub, nie jest powiedziane w ogóle. Co do jego motywacji, dostajemy tylko wskazówki, jego przeszłości nie poznajemy w ogóle. To czyni go bardziej nieprzewidywalnym, tajemniczym i tragicznym.
No ale co z Hannibalem? Normalnie, w powieści był postacią poboczną i film jest temu wierny. W tę rolę wciela się Brian Cox (który zresztą miał pojawić się także w "Milczeniu Owiec", ale nie wystąpił z powodu problemów zdrowotnych) i kreuje on zupełnie inną postać niż Anthony Hopkins. Jego Hannibal jest szybkim rozmówcą, jest bucowaty i potrafi błyskawicznie dobrać się do Twojej psychiki. Nie jest to, co prawda tak dobra kreacja jak ta Hopkinsa, ale trzeba mieć na uwadze, że Cox miał jedyne trzy sceny, żeby tę postać nam przedstawić.
Podobnie jak przy Dolarhydzie, nie znamy jego przeszłości. Nie dowiadujemy się nawet co takiego Hannibal zrobił. Wszystko znów pozostaje w mrokach tajemnicy.

"Czerwony Smok" Michaela Manna to dziś film zapomniany, zmieciony przez serię z Hopkinsem i przez remake z 2005 roku (który według mnie jest o wiele gorszy). Warto się z tym filmem zapoznać bo to kawałek stylowego, niesamowicie klimatycznego i zjawiskowo nakręconego kina.
No i jeden z moich najulubieńszych filmów.

1 komentarz:

  1. Zgłoś swojego bloga do Blogowego spisu, pomożemy Ci go wypromować, przez co zyskasz większą ilość czytelników ! Wystarczy wypełnić krótki formularz !
    Nudzi Ci się w zimne, jesienne dni ? Nic nie szkodzi, przejrzyj naszą listę najprzeróżniejszych blogów, od opowiadań aż do blogów tematycznych.
    Na pewno znajdziesz coś dla siebie !
    Zapraszamy !
    http://blogobranie.blogspot.com/

    Administracja, blogowego spisu.

    OdpowiedzUsuń