Wracamy do "Podgatunku"! Trzecia część, "Bloodlust" bezpośrednio kontynuuje wydarzenia z "Bloodstone". Radu zostaje uratowany przez Mamuśkę i teraz próbuje zdobyć serce Michele, przy okazji ucząc ją bycia wampirem. W międzyczasie, Becky i dwóch policjantów z poprzedniego filmu, próbują pozbyć się wampira raz na zawsze.
"Bloodlust" ma ze sobą spory problem. Ociera się o nudę części pierwszej i o pozostałości klimatu części drugiej. Przez większość czasu nic godnego uwagi się tu nie dzieje. Oglądamy jak Becky stara się udowodnić przygłupim rumuńskim policjantom, że za wszystkim stoją wampiry, a potem przez sporą część filmu zbroją się, czasami absurdalnymi metodami.
W tle leci sobie romans Radu z Michele. Ten twierdzi, że się w niej zakochał... jak niewiele sensu by to miało. W poprzednim filmie fakt, mówił coś podobnego, ale to za sprawą tego, że lubił patrzeć jak ona cierpi. Tutaj jego stosunek do niej jest zupełnie odwroty. Ona natomiast coraz bardziej przekonuje się do swojej wampirzej natury. Byłoby to wszystko ok, ale te wszystkie zmiany w postaciach zachodzą troszkę za szybko. Niemniej jednak relacje między tą dwójką ciągną całość do góry i są najciekawszym elementem całości.
Klimatu poprzednika pozostało niewiele. Zabrakło strony wizualnej, którą tak chwaliłem w przypadku "Bloodstone". To trochę jakby wziąć to, co było dobre w tamtym filmie i spiłować tą lepszą połowę. Finał jeszcze jakoś daje sobie radę, dostajemy nieco praktycznych efektów specjalnych, które jak na tak biedną produkcję cieszą oko.
"Bloodlust" to mocny średniak, stojący poziomem między jedynką a dwójką. Ewidentnie widać, że Nicolau nie miał pomysłu na ten film. Brak konkretnego tempa akcji, fabuła tylko miejscami ciekawi, a klimat... niby jest, ale jakby go nie było. Film powstał w mniej niż rok, więc w sumie nie powinno mnie to dziwić. Już daruję sobie naiwności i głupotki, bo w tej serii, na tym etapie każdy już powinien się do nich przyzwyczaić i je zwyczajnie ignorować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz