Pewne mała wioska jest terroryzowana przez hrabiego Mitterhausa - wampira, porywacza dzieci. Pewnego dnia szkolny nauczyciel mobilizuje wieśniaków do szturmu na jego posiadłość. Hrabia zostaje zabity, lecz rzuca klątwę na wioskę. Kilka lat później faktycznie przychodzi zaraza, a wraz z nią cyrk, którego członkami również są wampiry. Zamierzają one wskrzesić hrabiego i dokonać zemsty.
A zatem - jest to Hammer z wczesnych lat 70tych, z okresu, gdy popularność studia pikowała w dół i żaden inny film chyba nie pokazuje tego jak desperacko próbowało ono przyciągnąć uwagę widzów.
Fabuła jest dziwaczną kombinacją i ciekawymi, aczkolwiek też nietypowymi pomysłami. Mamy tutaj wampiry, które zmieniają się w tygrysy, bliźniaki, które wspólnie odczuwają ból i inne dziwy. Jak na Hammer jednak mało tu czysto gotyckiego klimatu. Mamy trochę podziemnych krypt, odrobinę zamczyska na początku i to wszystko.
Tylko jednego aktora w większej roli tu znam i jest nim Thorley Walters. Pojawia się tutaj także David Prowse (Darth Vader) w roli siłacza, ale nie ma on tu nic do powiedzenia. Reszta aktorów wypada bez rewelacji, jednakże gdy wampirom przyjdzie się szczerzyć i pokazywać kły, to efekt jest przesadnie śmieszny.
Nie mogło też zabraknąć dwóch rzeczy - gore i nagości. To pierwsze, choć już archaiczne, to wciąż mocne. Kula z pistoletu zrobi w plecach gościa pokaźną dziurę, hrabia zalicza dekapitację kuszą, nawet kilka osób zostanie rozerwanych na strzępy, a potem zgnije.
Nagości może i jest niewiele, aczkolwiek scena z kobietą-tygrysem, trzeba przyznać, była całkiem zmysłowa, a jedną aktorkę w negliżu też zobaczymy.
Mimo iż jest to późniejszy, bardziej szalony Hammer, to trzyma poziom i osobiście byłem z seansu zadowolony. Kiczowata, przesadzona frajda, która i nie trwa zbyt długo, ani nie nudzi, a bywa miejscami naprawdę zabawna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz