Początki jego kariery jednak o wiele bardziej odstawały od tego wszystkiego. Wystarczy spojrzeć na "Upiora z Raju". Jest mała szansa, że ktoś z was o tym filmie słyszał. Nie jestem pewny, czy w ogóle kiedykolwiek został wydany w Polsce.
Fabuła miesza w sobie motywy z różnych filmowych "Upiorów w operze".
Winslow Leach tworzy rock-operę opartą na "Fauście". Jego praca zostaje ukradziona przez Swana - wielkiego muzyka i producenta, który pracuje nad olbrzymim wydarzeniem muzycznym - "Rajem". Chłopak trafia do więzienia. Gdy udaje mu się uciec, włamuje się do studia płytowego, chcąc zniszczyć wszystkie nagrania. Podczas włamania zostaje boleśnie poparzony. Teraz postanawia sabotować "Raj" jako zamaskowany upiór.
Brzmi znajomo? Powinno.
Musical De Palmy to pastisz wszelkich "Upiorów...", będący szaloną mieszanką surrealistycznej czarnej komedii, horroru i dramatu z odrobiną Faustowskich motywów, takich jak zaprzedanie duszy diabłu.
Film wyprzedził o rok "Rocky Horror Picture Show" i jest, w mojej opinii o wiele lepszy od wyżej wymienionego. "Upiór z Raju" to szalona, aczkolwiek zaprawiona goryczą żonglerka kiczem i absurdami. Jakby się nad tym zastanowić, to prawie cała historia składa się właśnie z nich. Początek jest bardzo szybki i mocno przerysowany... dokładnie jak uczucia głównego bohatera, które w pewnym momencie wybuchają.
Serwuje się nam sporą dawkę czarnej komedii, ale gdy film zaczyna być smutny, to robi to z siłą kopa w jaja. Winslow jest oszukiwany przez Swana cały czas. Cały czas los kładzie mu kłody pod nogi, a wszystkiemu towarzyszy smutna, czasem boleśnie ironiczna muzyka.
Film dostał nominację do Oscara za ścieżkę dźwiękową i szkoda, że go ostatecznie nie wygrał, bo piosenki Paula Williamsa są naprawdę genialne. Są utwory zabawne i niesamowicie smutne - wszystkie mają piękne teksty.
Aktorsko film stoi na dobrym poziomie. William Finley, czy Paul Williams w roli Swana, zagrali solidnie ale... nic poza tym. Był to też debiut Jessici Harper, która nie tylko ładnie wygląda ale i śpiewa i, dla tych, którzy widzieli "Suspirię", dziewczyna potrafi naprawdę dobrze grać.
Przy okazji strony wizualnej De Palma pokazuje jaki z niego cholerny wizjoner. Zdjęcia, wszelkiego rodzaju przejścia, montaż są niezwykle pomysłowe. Scenografia, czasem wręcz surrealistyczna, to czysty popis kreatywności i wyobraźni twórców. Można zbierać szczękę z podłogi.
Czym zatem jest "Upiór z Raju"? Audiowizualną orgią. Kawałek stylowego, wizjonerskiego kina, stworzony niemal w całości z kiczu, który De Palma zdaje się rozumieć najlepiej. No i słodko-gorzka huśtawka nastrojów, która rozbawi i zdołuje jednocześnie. W każdym razie - wrażliwsi widzowie zostaną rozłożeni na łopatki. Ja byłem rozłożony.
Mówiąc najprościej - to coś niesamowicie pięknego. Jeden z tych, przy którym można powiedzieć "Takich filmów się już nie robi".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz