sobota, 27 lutego 2016

South of the Hell Mountain (1971) reż. Louis Leahman, William Sachs

Recenzja nadesłana przez Oskara Dzikiego (DZIĘKUJĘ! :) ). 


Fabuła tego obskurnego Westerny rozpoczyna się od napadu na kopalnię złota gdzieś w północnych stanach Ameryki. Rodzina składająca się z ojca i dwóch dorosłych synów po wybiciu wszystkich pracujących przy wydobyciu górników rusza szukać bezpiecznego azylu w Kanadzie. Zanim dotrą oni jednak do granicy, zmuszeni będą do postoju w samotnie stojącym pośród leśnych ostępów domostwie.

Film Louisa Leahmana oraz Williama Sachsa pełnymi garściami czerpie ze stylistyki Westernu próbując wtrącić do niego wątki typowe dla Dramatu oraz Horroru Psychologicznego. Sam początek, w którym obserwujemy rodzinkę głównych bohaterów przemierzających knieję, może wprowadzić widza w lekki, nieco komediowy klimat. Jednak nic bardziej mylnego, bo w wspomnianym wyżej domostwie spotkamy także samotną matkę mieszkającą ze swoją przyszywaną córką. Dziewczyna wydaje się być w ciężkim szoku, zwłaszcza że w licznych retrospekcjach będziemy świadkami Gehenny jaką przeszła niedawno w zakładzie psychiatrycznym.

Trudno pisać o filmie, którego budżet starczył na wypożyczenie kilku koni i w miarę dobrą kamerę. Produkcja cierpi na wszystkie bolączki mikro-budżetowych tworów, od szarpanej narracji która często potrafi nieźle zakręcić w głowie widza po czasami naprawdę paskudny montaż i pracę kamery. Jako że cała akcja toczy się jesienią, na ekranie dominują szarości przechodzące w zgniłą żółć opadniętych liści. I właśnie sceneria wypada tutaj jak najbardziej na plus, pomaga ona nawet widzowi wyczuć specyficzny klimat produkcji.

Bo ‘’South of the Hell Mountain’’ jest wycieczką w przeszłość kiedy każde większe, amerykańskie pole było organizowane w kino drive-in w których królowały właśnie tego typu produkcje. Film próbuje straszyć ogranymi motywami, choć czasem zdarzy mu się jakaś pokręcona sytuacja w której próbuje podsmażyć mózg widza psychodelicznymi wstawkami. Kadry wzajemnie na siebie nachodzą, pojawiają się jakieś enigmatyczne postaci i symbole, wszystko to daje nam wgląd w bądź co bądź szalony umysł Anny.

Ale nie zrozumcie mnie źle, to nie jest w żadnym stopniu głębokie kino posiadające drugi, a może nawet trzecie dno. To dziwaczna, trashowa wariacja na temat Westernu okraszona pianinkiem rodem z bajki Looney Tunes. Jeśli miałbym szczerze komuś polecić omawiany tytuł, to jedynie osobom które są zaprawione w łowieniu tego typu produkcji pośród odmętów Internetu. Horror i Western to ciekawe połączenie, ten film jednak nie jest najlepszym startem by się o tym przekonać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz