niedziela, 7 lutego 2016

Xtro II: Second Encounter (1990) reż. Harry Bromley Davenport

Od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok.
Od klasyka do paździerza jest tylko dwójka do tytułu.
Lista kuriozalnych sequeli jest bezkresna, każdy coś by tu wymienił. "Nieśmiertelny II", "Skowyt II", "Koszmar z ulicy Wiązów II", "Mucha II"...
Ja do tego łańcuszka dorzucam jeszcze "Xtro II: The Second Encounter", film, który powstał tylko dlatego, że reżyser, Harry Bromley Davenport potrzebował pieniędzy, a nie mógł w żaden sposób nawiązać do swojego pierwszego "Xtro" bardziej niż poprzez sam tytuł. Przyznał się do tego wszystkiego w jednym z wywiadów, plus jeszcze sam nazwał swoje dzieło kupą gówna.

W podziemnym laboratorium z najgłupszym systemem zabezpieczeń w historii prowadzone są prace nad urządzeniem przenoszącym do innego wymiaru. Trójka badaczy przechodzi przez ustrojstwo i zaczynają się problemy. Wraca tylko jedna kobitka, z której klatki piersiowej wydostaje się obca forma życia, która później ukrywa się w kanałach wentylacyjnych.
Na ratunek wszystkim przychodzi doktor Shepherd, grany przez Jana-Michaela Vincenta. Facet o aparycji, imieniu i charakterze typowego twardziela jest tutaj naukowcem i pomysłodawcą całego projektu. I my mamy to wziąć na poważnie.
Ale to nie jest największym problemem "Xtro II". Problemem jest to, jak dużo zrzyna on z "Obcego". Od strony wizualnej po całe sceny. Do tego dochodzi grupka żołnierzy, z czego jeden ma polsko brzmiące nazwisko.

Sam potworek jest jednak zadziwiający. Jest on wielki jak góra, powolny jak ślimak, a jednak daje rade zmieścić się w wąskich kanalikach wentylacyjnych i nikt za cholerę nie może go zauważyć, a tym bardziej trafić z bliskiej odległości.
Rezultatem wszystkich debilizmów jest całkowity brak napięcia, a ten obnaża brak jakiejkolwiek konkretnej akcji. Bohaterowie gadają, biegają, strzelają, drą ryje i nic z tego nie wynika. Jestem kilka minut po seansie, a nie jestem w stanie przypomnieć sobie dokładnie co się w tym filmie działo.

Aktorsko film się dosłownie degeneruje na naszych oczach. Na początku nie było jeszcze tak źle, ale później zdolności wszystkich zmieniają się w karykaturę.

Pomysłu brak, nudy w chuj, aktorsko - chłam, muzyka to żart... "Xtro II" nie jest nawet zabawne. To męczące, nędzne filmidło, nie mające nic wspólnego z oryginałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz