poniedziałek, 29 lutego 2016

Un Ombra nell'ombra / Ring of Darkness / Satan's Wife (1979) reż. Pier Carpi

Niech zamykająca miesiąc  recenzja będzie zapowiedzą tego, co nadciąga w kolejnym miesiącu (lub miesiącach). Wracamy do Włoch!
Zaczynać, jak i kończyć powinno się z hukiem, a tak się złożyło, że obejrzałem prawdziwą petardę. "Un'ombra nell'ombra", albo "Ring of Darkness". albo "Satan's Wife" to cudowny paździerz, robiący niemalże wszystko tak źle, jak to tylko jest możliwe.

Poznajemy Carlottę. Carlotta, wraz ze swoimi przyjaciółkami należą do kultu Szatana, żeby z nim sypiać i  brać udział w erotycznych tańcach.
Po jednym z takich seansów Carlotcie rodzi się córka, Daria. Mija 13 lat, dziewuszka dorasta i zaczyna odsłaniać swoją zła, demoniczną naturę i robić różne złe rzeczy.
Tak więc, przyjaciółki zbierają się i starają się użyć dawnej wiedzy, żeby Darię uwolnić od wpływu Złego.

Na początek trzy drobiazgi:
- Daria ma 13 lat, tak samo jak Damien w "Omenie II"
- Jeden z rytuałów wymaga obecności księdza i jest to taki quasi-egzorcyzm.
Czy to nawiązania, czy próba zarobienia na sukcesie dwóch lepszych przedstawicieli gatunku, nie wiem, jakimś cudem żaden plakat, czy trailer tego filmu nie przetrwały do dnia dzisiejszego.
- Anglojęzyczny tytuł brzmi "Ring of Darkness", czyli Pierścień Ciemności... tylko, że żaden pierścień się w filmie nie pojawia.

Aktorstwo w filmie jest drewniane i smętne - nie będzie przesadą jeśli powiem "na poziomie szkolnego teatrzyku", a największym kwiatem okropności jest Lara Wendel jako Daria. Najlepiej wypada wtedy, gdy nic nie mówi. Wtedy jestem w stanie uwierzyć, że jest córką Diabła. Gdy tylko otworzy usta, jej pozbawiony prawdziwych emocji głos połączony z dziwnym akcentem, wszystko pryska do strzału.
To taka przesadzona i doprawiona infantylnością wersja brytyjskiego akcentu. Może się czepiam, może nie mam racji... ale przebrnąć przez to z powagą nie byłem w stanie.

Fabuła opiewa w absurdalne, bezcelowe sceny doprawione jeszcze bijącymi rekordy niezręczności dialogami.
Wiele razy pukałem się w głowę i pytałem - Dlaczego? Po co?
Bywały też sceny, gdzie kompletnie nie wiedziałem co się dzieje.
Jest JEDNA SCENA, która zawiera w sobie to wszystko. - scena, w której Daria zaprasza do siebie swojego kolegę z klasy. Poszukajcie, obejrzyjcie - warto.

Podobało mi się także, że gdy Daria kłóciła się ze swoją nauczycielką (przyjaciółką Clarlotty, wtajemniczoną we wszystko) i wygadywała różne dziwne rzecz, reszta klasy po prostu siedziała i nic sobie z tego nie robiła. Statyści zresztą też są cudowni, gdy tak tępo wpatrują się w obiektyw kamery.

A sam Szatan?
On jest cudowny. Otóż, pojawia się czasem na czarnym tle, albo jego oczy są oświetlone, albo w całości. Nie rusza się, śmieje się jedynie poza kadrem i straszy każdego, kto zechce łapska położyć na jego wyznawczyniach. Bo widzicie, gdy kobieta da Szatanowi, to nie będzie mogła już dać nikomu innemu. Zazdrośnik, co nie?

Teraz oddajmy sprawiedliwość:
Zdjęcia są, jak to na włoski horror przystało - przepiękne i klimatyczne.
Stelvio Cipriani komponując soundtrack poszedł za wyznaczonym przez Goblin trendem i daje nam serię zajebiaszczych motywów na syntezatorach.
Tak naprawdę, gdyby nie ta muzyka to nigdy bym na tym filmie łapy nie położył, baa, pewnie w ogóle bym o nim nie usłyszał. Soundtrack znalazłem przypadkiem na YouTubie i byłem nim zauroczony.

Wiecie co?
JUŻ ROZUMIEM!
Ten film to "The Room" włoskiego horroru.
Spójrzcie:
- Dziwna bohaterka z jeszcze dziwniejszym akcentem
- absurdalna, pełna bezsensownych scen fabuła
- kuriozalne, niezręczne dialogi
- drewniane do bólu aktorstwo
Wszystko się zgadza!

Jedyne co pozostaje mi powiedzieć o "Un'ombra nell'ombra" to - idźcie oglądać.
Link do filmu znajdziecie TUTAJ.
Link do soundtracku znajdziecie TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz