czwartek, 26 lutego 2015

Armia Boga III (2000) reż. Patrick Lussier

Ostatnia część "Armii Boga" była startem dla beznadziejnego reżysera - Patricka Lussiea. Ten pan ma na swoim koncie gówniany sequel "Głosów", gówniany remake "My bloody Valentine" i obrzydliwie złą trylogię o Draculi. Nie ukrywam, że "The Prophecy 3" to najsłabsza część trylogii.

Kontynuuje ona wątki z poprzednika. Danyael Rosales, syn Valerie z dwójki jest teraz kaznodzieją mówiącym o tym jak to Bóg ma wszystko gdzieś. Zostaje zastrzelony, zabrany do kostnicy i ożywa. Teraz ściga go anioł Zophael.

W porównaniu do poprzednich części, wartkiej akcji jest mnóstwo. Walki, pościgi, większość z nich wygląda całkiem fajnie, tylko trochę zbyt "matrixowo". To pokazuje główny problem tego filmu - brak większej oryginalności.

Z tych ciekawszych pomysłów pozostają trzy rzeczy. Pierwszą jest Gabriel jako człowiek. Postać stała się czysto pozytywna, nie tracąc przy tym uroku. Baa, mimo braku swoich mocy, wciąż stara się pomóc głównemu bohaterowie i nie boi się stanąć na drodze kilkaset razy silniejszemu aniołowi.
Anioł Zophael to świetna postać i z całkiem ciekawym backstory, tylko że... film nie bardzo to wykorzystuje. Posiada on ciekawe zdolności, ma kilka świetnych momentów i... tyle.
Podobnie jest z samą intrygą. Ktoś tu chce obalić SAMEGO BOGA! Jak zajebiste rzeczy można by z tym zrobić. Niestety, dostajemy tylko szczyptę tego co można by z tym zrobić.
Wciąż jednak utrzymuje się klimat poprzednich części, choć brakuje tu czegoś co skopałoby tyłek. Muzyka nie uległa większym zmianom. Nie przeszkadzała mi.

Aktorsko film wypadł zaskakująco dobrze. Christopher Walken, wiadomo. Vincent Spano w roli Zophaela spisał się świetnie. Jego postać jest w pewnym stopniu podobna do Gabriela z poprzednich części, więc możemy dostrzec pewien kontrast między tym jaki Gabriel był i jaki jest obecnie. Dave Buzzotta też nie odstawał od reszty. Na dalszym planie mieliśmy Brada Dourifa, który był standardowo - creepy.

Na plus mogę zaliczyć nawiązania do poprzednich części.
Właśnie, ten film nie jest aż taki zły. Realizacja jest przyzwoita, a patrząc na późniejsze osiągnięcia tego, pożal się Boże, reżysera - ten film to arcydzieło. Wszystko jednak rozbija się o fabułę, która zwyczajnie nie wykorzystuje swojego potencjału.
Ale i tak lubię ten film.

1 komentarz:

  1. W takim razie może jednak przeznaczę czas na coś innego :)
    Zapraszam do siebie: http://chcecosznaczyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń