Podczas gdy kino ekspresjonistyczne rozwijało się w najlepsze, zachodni twórcy nie chcieli być gorsi i w 1920 roku nakręcili pierwszą pełnoprawną adaptację powieści Roberta Louisa Stevensona, czyli "Doktora Jekylla i Pana Hyde'a".
Henry Jekyll to lekarz, filantrop, który swoje życie poświęca leczeniu biednych. Postawa Jekylla jest jednak wyśmiewana przez jego starszych kolegów. Pewnego dnia, ojciec narzeczonej Jekylla zabiera go do jednego z barów, by pokazać mu świat pokusy i przyjemności. Sugeruje, że każdy człowiek posiada dwie natury, dobrą i złą. Zaintrygowany tymi słowami Jekyll dopuszcza się eksperymentu, który rozdzieli w nim te dwie natury.
Historię o brytyjskim dżentelmenie, który chcąc uchronić duszę przed swoją mroczna stroną, zostaje przez nią zdominowany, każdy chociaż słyszał. Ten film był dla mnie pierwszym faktycznym z nią kontaktem.
Początkowo oczekiwałem dzieła ekspresjonistycznego, otrzymałem jednak piękne, gotyckie kino grozy. Wiktoriański Londyn pełen jest brudu i paskudnych spelun, a nasz pan doktor obowiązkowo ma czaszkę na swoim biurku.
John Barrymoore odgrywa obie role i jest rewelacyjny, zwłaszcza jako Hyde. Potrafi być zły, przerysowany i dziki i czerpać z tego frajdę. Jego charakteryzacja również zasługuje na uznanie. Im silniejszy staje się Hyde, tym bardziej jego wygląd robi się z biegiem filmu prymitywny.
Sam Jekyll jest potwornie bezbarwny. Barrymoore nie ma tu za dużo do grania, bo jego postaci brakuje charakteru. Dopiero pod koniec, gdy ten bliski jest załamania, wtedy dane jest aktorowi pokazać nieco emocji.
Film jednak wydał mi się trochę zbyt grzeczny. Jekyll spotyka w jednej ze spelun młodą tancerkę i staje przed pokusą. Scena ta jest całkiem krótka, a zaloty dziewczyny zdają się nie robić na nim większego wrażenia. Hyde uwodzi ją później, ale ich relacja, opierająca się zapewne tylko na jednym nie jest nam za bardzo przybliżona.
Film stawia, co prawda bardziej na wewnętrznym konflikcie dobra ze złem, który ma miejsce w głowie bohatera, ale i tak mogliby sobie pozwolić na nieco więcej.
Mimo to, jest się czym delektować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz