środa, 1 kwietnia 2015

Lon Chaney - Wszystkiego Najlepszego!

Dziś Prima Aprilis, a co za tym idzie, dziś urodziny jednego z największych aktorów ery kina niemego. Lon Chaney, bo o nim tu mowa, urodził się dokładnie 1 kwietnia 1883 roku. Zapewne nic wam to nie mówi... cóż, od tego jestem by to zmienić. A jest to ktoś, kto zwyczajnie zasługuje na to by być pamiętanym.
Nie będzie to jakaś nota biograficzna. Skupię się bardziej na jego filmowym dorobku.

Pierwszą rzeczą od której zacznę, to jego niesamowicie ekspresyjna twarz. Oboje jego rodzice byli głuchoniemi. Przez pierwsze lata swojego życia porozumiewał się jedynie za pomocą gestów i mimiki i obie te rzeczy opanował do perfekcji. To nie wyglądało jak granie. On te wszystkie emocje przeżywał, były one wypisane na jego twarzy i dosłownie przechodziły one na widza. Zobaczcie sami.
"The Penalty" 1920
"The Shock" 1923
"He, Who gets slapped" 1924
Ten złowieszczy uśmiech... Idealnie pasowałby do roli Jokera.
"The Penalty" 1920

Wściekły, szalony, smutny, czy też zły do szpiku kości, zawsze tworzył silne kreacje i dawał w nich całego siebie.

Twarz to jednak nie było wszystko. Podczas grania wykorzystywał całe swoje ciało, wykonując akrobatyczne popisy. Jego Quasimodo to istny majstersztyk
Nawet gdy nie było go tak naprawdę widać na ekranie, samymi dłońmi potrafił wykonywać finezyjne ruchy.
"A Hunhchback of Notre Damme" (1923)
"Phantom of the Opera" (1925)

To, co wyróżniało Chaneya spośród setki innych aktorów były jego umiejętności charakteryzacji. Często grywał on potwory, kaleki, ludzi zdeformowanych, nieszczęśliwych kochanków, klaunów... generalnie wszystko co bliskie jest mojemu sercu. Mając na swoim koncie jakieś 150 ról, za każdym razem, nie tylko grał zupełnie inaczej, ale i wyglądał zupełnie inaczej. Posiadał on swój własny zestaw do charakteryzacji, za pomocą którego potrafił robić ze swoją twarzą i nie tylko, niesamowite rzeczy.


Wszystko to wymagało od niego niesamowitego poświęcenia. Make-up który nosił wielokrotnie sprawiał mu ból. Podczas kręcenia "Upiora w Operze" wkładał on do nosa kawałki drutu które go ściągały, dając wrażenie trupiej czaszki. Samo to było bolesne i zdzierało mu nozdrza do krwi.

Starał się on jak najwierniej odwzorować wizerunek Quasimoda, zgodnie z opisem z powieści. Sam garb był ciężki i niewygodny... i Chaney jeszcze wykonywał wszystkie akrobacje nosząc go na plecach.
Do tego zakładał jeszcze szklane oko, które nosił także podczas kręcenia "Road to Mandalay".
Przygotowując się do roli wampira w "Londynie po północy" wkładał sobie do oczu metalowe krążki, dzięki którym były one bardziej wyłupiaste. Kły wampira natomiast raniły mu dziąsła, więc z powodu okropnego bólu Chaney mógł nosić make-up tylko przez kilka, kilkanaście minut. Choć po samym filmie ostały się jedynie zdjęcia planu, to nawet na nich Chaney wygląda niesamowicie i mogę śmiało założyć, że pewnie była to jego najlepsza rola ze wszystkich. Dziś "Londyn po Północy" został okrzyknięty "Świętym Graalem" kina grozy.

To jednak jest nic. To co przyprawiło mnie o opad szczęki to to, co zrobił ze sobą przy okazji "The Penalty"
Dzięki temu, że potrafił się zmienić nie do poznania, Chaney często obsadzał po dwie role w jednym filmie. Tym kto wykorzystał to w najciekawszy sposób był Tod Browning, z którym Chaney współpracował dość często. Wspólnie nakręcili około 11stu filmów. Myślę, że trafnym będzie porównanie, że panowie byli jak Tim Burton i Johnny Depp... z tą różnicą, że ich wspólne filmy były o klasę lepsze.
W filmie "Outside the Law" Lon gra szefa gangu Mike'a Silvę i Chińczyka Ah Winga. Podczas finałowej strzelaniny Ah Wing zabija Mike'a. Krótko mówiąc, Chaney zabija sam siebie. Który inny aktor mógłby się pochwalić czymś takim?

Niesamowite charakteryzacje stały się jego główną cechą rozpoznawczą i ludzie okrzyknęli go mianem "Człowieka o tysiącu twarzach". Jestem pełen podziwu jak bardzo potrafił się on angażować do swoich ról, ile pracy i bólu musiało go to kosztować. Wiele z jego filmów jednak uchodzi za zaginione. Po przełomowym dla Lona "The Miracle Man" ostała się tylko jedna scena, po "The Blind Bargain" tylko kilka zdjęć i tak dalej.

Mimo wielkiej sławy, był on skromnym człowiekiem. Wielką uwagę skupiał na swojej rodzinie i bliskich przyjaciołach. Podczas gdy inni aktorzy imprezowali i udzielali kolejnych  wywiadów do gazet, on wolał wyjechać do chatki w górach i łowić ryby. Sam udzielił może jednego czy dwóch. Posiadał on wiele empatii dla ludzi, którzy w jakiś sposób byli inni i tą empatię zdawał się przekierowywać na swoje role. Grywał różnych drani, ale niemal w każdym można znaleźć jakiś tragizm, coś co wzbudza u widza politowanie i powstrzymuje przez znienawidzeniem postaci.

Filmy zaczynały wchodzić w dźwięk, a Chaney był tak popularny, że studio Universal wykupiło prawa do ekranizacji "Draculi". Na stołku reżyserskim obsadzili Browninga, wszystko tylko po to, by Lon mógł tę rolę obsadzić.
Niestety, 28 sierpnia 1930 roku Chaney umiera przedwczesną śmiercią, z powodu raka krtani. Ma wtedy 47 lat. 
Przed śmiercią udało mu się ukończyć tylko jeden udźwiękowiony film. Był to remake "The Unholy Three". Chaney po raz ostatni daje nam świetny występ i po raz pierwszy i ostatni daje nam usłyszeć swój głos.

Finał tego artykułu jest strasznie dołujący, ale i z drugiej strony jest w tym pewna ironia. Wielki aktor niemego kina odchodzi wraz ze swoją erą. Ale to tylko pozornie koniec, ponieważ niedługo potem, syn Lona, Creigton wskoczy w buty ojca i sam stanie się ikoną kina grozy, jako Wilkołak... ale to już inna historia.
Lon Chaney był wielkim artystą, o tym nie ma co nawet dyskutować. Nie ma i pewnie nie będzie drugiego takiego. On nie odgrywał postaci. On nią był i pozwalał nam też nią być. Pozwalał nam dosłownie poczuć tych wszystkich bohaterów, przeżywać ich wszystkie emocje, przy okazji ucząc nas zrozumienia. To wielki aktor, który powinien być znany o wiele szerzej.


Wszystkiego najlepszego Lon! W mojej pamięci zawsze będziesz żywy. Dziękuję Ci za te wszystkie wspaniałe role. Dzięki Tobie sam zainteresowałem się aktorstwem. Pokazałeś mi co znaczy być prawdziwym artystą.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz