"L'Inferno" to luźna adaptacja "Boskiej Komedii", mająca już 104. Trzech reżyserów pracowało nad tym filmem przez 3 lata, a rezultatem jest groteskowy i stylowy film, który mimo archaizmu wciąż trzyma poziom.
Werligiusz przybywa po poetę, Dantego i zabiera go w podróż po piekle. Nasi bohaterowie to jedynie obserwatorzy, film nawet nie opowiada żadnej konkretnej historii. Przemieszczamy się pomiędzy kolejnymi kręgami piekła, gdzie raczeni jesteśmy różnymi szalonymi wizjami i obrazami.
Scenografia cieszy oko i jest stylowa, a efekty specjalne mimo archaizmu, nadal są kreatywne i idealnie współgrają ze scenografią. Nadają całości teatralności, co jeszcze potęguje gra aktorska, która de facto jest mocno teatralna.
Film kręcony był w bardzo prosty sposób. Nie ma tutaj żadnych zbliżeń, tylko statyczne ujęcia, z czego po jednym, góra dwa na jedną scenę. Tak więc, film prezentuje się jak spektakl teatralny.
Na pewno było to kontrowersyjne dzieło. Mamy tu masy nagich statystów, olbrzymie ilości groteski, w tym między innymi Szatana dosłownie jedzącego duszę człowieka. Nawet teraz wygląda to niepokojąco.
Niestety film ma, w mojej opinii, fatalną narrację. Najpierw dostajemy panel tekstowy opisujący daną scenę, a później ja oglądamy. Jest to o tyle rozczarowujące, że pozbawia jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, tym samym sprawia, że film może stać się nużący i monotonny. I tu nie ukrywam, ta godzina dłużyła mi się strasznie.
"L'Inferno" ma niepowtarzalny, sugestywny klimat, a i realizacja wciąż robi wrażenie. Ale jednak, przez swoją narrację staje się monotonny, a wszystkie te groteskowe obrazy stają się męczące, bo widz na nie kompletnie obojętnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz