Nie jestem specjalnie rozeznany w azjatyckim kinie, ale po rzuceniu okiem na kilka filmów doszedłem do wniosku, że jest ono pełne różnych dziwactw. Jak się okazało, tak było od zawsze. Nie spodziewałem się znaleźć film niemy, kręcony w Japonii. Większość z tych które widziałem powstały albo w Ameryce, albo w Niemczech.
"Szalony paź", albo "Kurutta Ippeji" uchodzi za najtrudniejszy obraz całej niemej ery i, na pewno, za jeden z najbardziej niepokojących. Do teraz zachowała się niekompletna wersja filmu, bo jakaś 1/3 uległa zniszczeniu. Niemniej nie ujmuje to filmowi.
Akcja filmu ma miejsce w szpitalu psychiatrycznym. Opis filmu jaki znalazłem głosi, że jest to opowieść o woźnym ze szpitala, którego żona jest tam pacjentką. Pewnego dnia ich córka pojawia się w placówce, aby poinformować matkę o swoich zaręczynach.
To jednak tylko opis. W praktyce prezentuje się to zupełnie inaczej. Jeśli go nie znacie, to możecie poczuć się zagubieni. Film nie udziela nam żadnych wyjaśnień, ani też nie ma żadnych plansz tekstowych. Zostajemy rzuceni w wir surrealistycznego odjazdu i trwamy w nim przez godzinę.
Montaż filmu jest pełen dziwnej pracy kamery, ujęć pod różnymi kątami, szybkich cięć, nachodzących na siebie obrazów, rozmyć i tak dalej. Największe wrażenie jednak zrobiły na mnie wszystkie widoczne na ekranie cienie. Film pełen jest mroku.
To nie jest łatwy film i skłamałbym mówiąc, że go zrozumiałem. Byłem kompletnie zagubiony, brnąc scena po scenie w prezentowany nam obłęd i chaos scen. Ale z drugiej strony, to jak zaglądanie w czyjąś psychikę. Mimo iż ni cholery nie wiedziałem co się dzieje i na co ja patrzę, to jednak film oglądałem z zaciekawieniem i nie mogłem oderwać od niego wzroku.
"Szalony paź" uchwyca w sobie obłęd i zabiera nas na podróż w jego zakamarki. Nie jest to film dla każdego. To mroczny, surrealistyczny i poetycki obraz, a takie kino trzeba czuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz