poniedziałek, 6 kwietnia 2015

As Kier (1921) reż. Wallace Worsley

Naprawdę chciałem żeby ten film był dobry, no ale niestety... nie da się ciągle zachwalać. "As kier" to naprawdę dziwny film. Dziwny, bo ma całkiem ciekawy koncept i bardzo szybko zamienia go w ciąg idiotyzmów.

Poznajemy pewne towarzystwo. Nie wiemy kim są, ani jaki jest ich cel. Zasiadają w nim przyjaciele - Pan Forest i Pan Farallone. Szpiegowali oni pewnego bogatego mężczyznę, by ocenić czy zasługuje on by żyć. Facet chyba był strasznie zły bo wydają na niego wyrok śmierci. Chyba, bo o nim też gówno wiemy.
Ta tajemniczość jest zabiegiem specyficznym, ale dającym całości całkiem niezłego suspensu. Na pewno jest to coś godnego uwagi.

Farallone i Forest są zakochani w dziewczynie, Lilith, która przeprowadza losowanie, kto ma dokonać zabójstwa. Rozdaje karty, i ten kto dostanie Asa Kier, ten zostanie zabójcą. Trafia na Foresta. Do tego, Lilith twierdzi, ze jest tak oddana sprawie, że jest gotowa się z nim ożenić, jeśliby to miało dodać mu odwagi. To wszystko razem doprowadza Farallona do załamania.

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że od tego momentu film zaczyna scena po scenie przeczyć sam sobie. Lilith mówi, że żyje tylko dla sprawy, a dzień po ślubie jest wielce zakochana i nie chce by Forest ryzykował swoim życiem. W ogóle postacie zmieniają zdanie co chwila. Twórcy idą z tym tak daleko, że zakończenie samo w sobie jest już jednym wielkim nieporozumieniem.

Do tego sceny ciągną się w nieskończoność. Dostajemy jedno z najdłuższych i najbardziej przegiętych wyznań miłosnych, masę patetycznych tekstów no i to przeciągane do bólu zakończenie.

Gdyby nie klimat, to pewnie bym tego filmu nie przetrwał. Jak już wspomniałem, pomysł był całkiem ciekawy i rzecz miała swój specyficzny klimat. Chaney, w roli Farallona, przynajmniej na początku, świetnie kreuje odrzuconego kochanka, uwydatniając cały ból swojej postaci.
Nie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz