Głównym bohaterem jest Allan Grey (ale nie ma on nic wspólnego z TYM Greyem, dzięki Bogu). Podczas jednych ze swoich wędrówkę trafia do zajazdu, nieopodal pewnej wioski. Od tamtego momentu staje się on świadkiem przeróżnych dziwnych wydarzeń.
"Wampir" to jeden z tych filmów, które mógłbym nazwać ekranizacją sennego koszmaru. Dreyer poszedł ciekawą drogą, gdyż swój film uczynił w połowie niemym. Wciąż obecne są plansze tekstowe,a udźwiękowienie filmu jest bardzo ubogie. Dialogi bywają słabo słyszalne, a czasem nawet im towarzyszą plansze tekstowe.

Nasz bohater, z aparycją podobną do H. P. Lovecrafta, jest tutaj w dużej mierze tylko obserwatorem, który ma niewielki, albo żaden wpływ na kolejne wydarzenia. Sama stara wampirzyca jest tutaj postacią przemykającą w tle.
Do tego dochodzi motyw z czytaniem książki, podczas którego kolejne plansze tekstowe opowiadać nam będą o zwyczajach wampirów. Może i nie wydaje się to na pierwszy rzut oka emocjonujące, ale dodaje jeszcze bardziej klimatu.

"Wampir" to coś czego nigdzie indziej nie zobaczycie. Maniera kina niemego, potrafiąca wzbudzić u widza zarówno ciarki, jak i niestety ziewanie. Z jednej strony mamy obraz i całe sceny, które wyglądają wciąż niepokojąco, a z drugiej trochę rozwleczoną i średnio wciągającą fabułę. Warto się z nim zapoznać, choć odczucia mogą być różne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz