sobota, 31 stycznia 2015

Nawiedzony Pałac (1963) reż. Roger Corman

Po "Kruku", seria adaptacji Edgara Allana Poe zrobiła się nieco dziwna. Corman naprawdę robił co mógł aby zaskoczyć czymś widzów. O ile wspomniany przeze mnie film mimo wszystko można jeszcze do serii zaliczyć, tak "Nawiedzony Pałac" to kwestia dyskusyjna. Fakt, nazwisko poety pojawia się w napisach. Fakt, słyszymy tutaj jego wiersz, ale w dużej mierze jest to adaptacja innego autora. Mam tu na myśli Howarda Phillipsa Lovecrafta, którego opowiadanie było dla Cormana główną inspiracją.

W 1665 roku, czarnoksiężnik Joseph Curwen zostaje spalony przez mieszkańców wioski Arkham. W chwili śmierci przeklina on całą wioskę. Sto lat później do wioski przybywa jego pra-pra wnuk, aby zamieszkać w zamku wraz z żoną. Od tego czasu obraz pra-dziada zaczyna mieć na niego dziwny wpływ...

Film powraca do mrocznej atmosfery grozy, ale jest to zupełnie inny mrok. Z jednej strony wciąż mamy gotyckie, stare zamczysko i bohatera popadającego w obłęd, a z drugiej okultyzm, pełną nieprzyjaznych ludzi wioskę, oraz nawiązania do mitologii Chthulhu. To cechy charakterystyczne dla Lovecrafta, aniżeli Poego. Scenografia wciąż jest obłędna. Większość planów spowitych jest ciemnością. Ulice Arkham są ciasne, duszne, pokryte wieczną mgłą - mówiąc krótko, jest to jeden z bardziej depresyjnych widoków jakie miałem okazję zobaczyć.

Nie zabrakło tu Vincenta Price'a, który w zasadzie ma do odegrania podwójną rolę - Charlesa Dextera Warda i jego pra-dziada, Josepha Curwena. Mój komentarz na temat jego roli wydaje mi się zbyteczny. Wiadomo - klasa.
Nie jest on jednak jedyną gwiazdą tego filmu. Mały występ zalicza tutaj Lon Chaney Jr, jako pomocnik Curwena. Niestety, nie ma on tu dużo do zagrania, przez większość czasu stoi po prostu z boku. Marnowanie dobrego aktora w filmie.
Pozostali aktorzy też spisali się dobrze... i w zasadzie tyle.

Pomimo nazwiska Poego w tym filmie, jest to adaptacja Lovecrafta, swoja drogą, pierwsza w historii. Był to też mój pierwszy film z Vincentem Pricem, i co tu dużo mówić, był do dobry początek. Film broni się, zarówno jako osobne dzieło, oddając klimat Lovecrafta idealnie, oraz jako część "serii Poego" jest to jeden z najlepszych filmów tego cyklu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz