Na początku kwietnia recenzowałem pokręcony horror Dona Coscarelliego "Phantasm", więc pomyślałem, że na początku maja mogę przyjrzeć się części drugiej, którą to uwielbiam z całego serca.
Jest to bezpośrednia kontynuacja części pierwszej. Mike i Reggie uciekają z domu przed TallManem i Mike trafia do zakładu psychiatrycznego na parę lat. W międzyczasie między nim i jeszcze jedną dziewczyną tworzy się telepatyczna więź. Teraz nasi dwaj bohaterowie zbroją się jak prawdziwy pogromcy duchów i ruszają by ową dziewczynę uratować i przy okazji skopać tyłek Grabarzowi z innego świata.
"Phantasm II" w niczym swojego poprzednika nie przypomina. Gdy jedynka opierała się bardziej na atmosferze, tak dwójka idzie w kierunku komedio-horroru z dużą dawką popcornowej zabawy - coś czego było mnóstwo w latach 80tych.
Jasne, szkoda tego niezwykłego klimatu, ale film kontynuuje tradycję bycia popierdolonym, przy czym traktuje się nieco mniej serio i zarzuca paroma przyjemnymi nawiązaniami do innych filmów. Na jednym z nagrobków widzimy napis "Alex Murphy, ukochany mąż i ojciec", a na jednym z worków w krematorium widzimy nazwisko Sama Raimiego.
TallMan dostaje kilka naprawdę bad-assowych momentów, kuleczki zrobiły się bardziej kreatywne w uśmiercaniu intruzów i nawet jest ich dużo więcej.
Co do nawiązań, to Reggie toczy pojedynek na piły łańcuchowe.
Wszystkiego jest tutaj więcej i z jeszcze większą iskrą. Pomysłowy, trzymający w napięciu scenariusz i cała masa świetnych momentów sprawiły, że "Phantasm II" to jeden z lepszych sequeli jakie widziałem i najlepsza odsłona całej serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz