"Szalona miłość" to remake niemych "Rąk Orlaca" i jest to zdecydowanie jeden z ciekawszych remakeów jakie miałem okazję zobaczyć. Jest tak, ponieważ oba filmy skupiają się na dwóch zupełnie innych aspektach.
Głównym bohaterem "Szalonej miłości" jest chirurg, dr. Gogol, grany przez świetnego Petere Lorre'a. Jest on obsesyjnie zakochany w Yvonne Orlac, której mąż traci ręce w zderzeniu pociągu. Przeszczepia Orlacowi ręce mordercy, po czym stara się go przekonać, że ręce przejmują nad nim władzę.
W przeciwieństwie do swojego pierwowzoru, "Szalona miłość" idzie całkowicie w kierunku filmu psychologicznego. Film bardziej skupia się na pochłoniętym obsesją doktorze. Steven Orlac jest raczej na drugim planie, co jest decyzja odważną, ale z drugiej strony efekt jest lepszy niż w przypadku "Rąk Orlaca", które szły w kierunku sił nadprzyrodzonych, by wszystko wyrzucić za okno w ostatniej chwili.
Peter Lorre, choć jest świetnym aktorem, tak w tym filmie wypadł raczej poprawnie. Zdawał się chwilami przesadzać, chwilami był monotonny. Colin Clive natomiast był świetnym następcą Conrada Veidta. W swojej roli spisał się znakomicie, choć z lekka powtarza swoją rolę z " Narzeczonej Frankensteina".
Reżyser, Carl Freund ma na swoim koncie "Mumię" z Borisem Karloffem. Jak już o tym filmie wspominałem - była to w pewnym stopniu zrzynka z "Draculi". Nieme "Ręce Orlaca" broniły się naprawdę świetnym, mrocznym klimatem.
Klimat "Szalonej miłości" jest, jakby to ująć, niespójny. Freund w jednych scenach stara się być mroczny, wykorzystuje chociażby mrok i cienie, podczas gdy większość filmu wygląda zwyczajnie. To takie skakanie między lepszymi a gorszymi konwencjami, byleby film jakoś kino grozy przypominał.
Ostatecznie dostajemy film, który naprawia to co było złe w niemym klasyku, ale znowu psuje to co było w nim najlepsze. Punktuje także świeżym podejściem do tematu, przez co jest jednym z lepszych i ciekawszych remakeów jakie widziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz