Dużo osób zapewne nie kojarzy tego filmu, a szkoda bo "Videodrome" to opus magnum Davida Cronenberga. Najlepiej pokazuje jakim Kanadyjczyk był wizjonerem i jak wiele potrafił jednym filmem przekazać.
Fabuła opowiada o właścicielu małej stacji telewizyjnej - Maxie Rennie. Pewnego dnia jego przyjaciel pirat pokazuje mu naganie programu o nazwie Videodrome. Pokazuje on ludzi, którzy są torturowani na różne brutalne sposoby. Max stara się dowiedzieć jak najwięcej o tajemniczym programie, jednak ten ma wpływ na jego umysł. Od tego momentu Max zaczyna doświadczać coraz bardziej realistycznych halucynacji.
Zaczynamy w sposób niepozorny, a następnie powoli wraz z bohaterem porwani zostajemy w wir halucynacji i powoli sami zaczynamy się zastanawiać co jest rzeczywiste, a co nie.
Muzyka Shore'a jest ponura i niepokojąca i całkiem dobrze wpasowuje się w całość. Pochwalić muszę tą niesamowitą grę świateł i cieni. To po prostu coś niesamowitego.
Jak to u Cronenberga, mamy znów paradę obrzydliwości, a co za tym idzie, świetnych praktycznych efektów i charakteryzacji.
Główną rolę gra James Woods i jest w swojej roli genialny, co tu więcej dodawać.
O czym jednak jest ten film?
Na pierwszy ogień idzie przekraczanie wszelkich granic, zwłaszcza moralnych. Wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Max Renn emituje wszystko o pornografii po najbrutalniejszą przemoc. Daje wszystkim dostęp do perwersji, aż ostatecznie sam zostaje przez takową zniewolony i ostatecznie poprowadzony do wyniszczenia.
Żeby dodać temu wszystkiemu smaku, zaczyna on chodzić z masochistką. Jak już szaleć to na całego.
Kolejne co, to bycie manipulowanym przez media. Wiem, że tutaj wszystko obraca się dookoła telewizji, ale bądźmy szczerzy - to można odnieść do dowolnego medium. Renn popada w obłęd przez Videodrome, traci poczucie rzeczywistości, aż w końcu staje się on jedynie marionetką. Można go zaprogramować jak magnetowid.
W sumie mamy uzależnienie od technologii, spotęgowane jeszcze alegorią zrastającego się z dłonią pistoletu. Technologia jest częścią nas, bo pochodzi od nas. My posiadamy technologię, ale ona także może posiąść nas.
W tle mamy także postać doktora Briana O'Bliviona, który istnieje tylko... na kasetach wideo, które nagrał przed śmiercią. Twierdził on, że w ten sposób będzie żyć dalej, nawet jeśli jego ciało umrze... i być może coś w tym wszystkim jest. Jak wielu aktorów możemy oglądać wciąż w filmach, młodych i pięknych, mimo iż ci nie żyją już od lat?
Jak widzicie materiału do analizowania jest sporo, a na pewno każdy dopatrzyłby jeszcze coś innego. Cronenberg zamyka tu także charakterystyczny motyw przemiany fizycznej, związany powiązany z umysłem.
"Videodrome" to trudny, pokręcony i pełen surrealistycznej groteski film który można interpretować na różne sposoby. Na pewno nie jest to film na jedno posiedzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz