niedziela, 17 maja 2015

Calling Dr. Death / An Inner Sanctum Mystery #1 (1943) reż Reginald Le Borg

"This is an Inner Sanctum. A strange, fantastic world controlled by mass of living, pulsating flesh... the mind. It destroys its thoughts, creates monsters, commits murder. Yes, even you, without knowing, can commit murder..." 

Taką przyjemną sekwencją z gadającą głową rozpoczynały się filmy z serii "An Inner Sanctum Mystery" kręcone przez wytwórnię Univesal. Jest to antologia sześciu historii opartych na bodajże słuchowiskach radiowych i powieściach o nazwie "Inner Sanctum Mystery". Chciałbym powiedzieć coś więcej, ale trudno dziś o konkretne informacje na temat tych filmów. Elementem wiążącym wszystkie filmy ze sobą jest aktor Lon Chaney Jr. U jego boku można zobaczyć masę innych znanych z filmów Universala aktorów.

Pierwszy film z cyklu ma całkiem fajny tytuł. Chaney gra psychologa, Marka Steela. Odnosi on sukcesy w pracy, jednak jego życie prywatne to piekło. Żona jest z nim tylko dla statusu społecznego i dopuszcza się jawnej zdrady. Pewnego sobotniego popołudnia postanawia pojechać za żoną. Dwa dni później budzi się w swoim gabinecie, nie pamiętając co robił przez ten czas. Okazuje się, że jego żona została zamordowana.

"Calling Dr. Death" to bardzo typowa dla Universala produkcja niskobudżetowa, a te albo się kocha, albo się na nich  nudzi. Ja, jako że uwielbiam klimat tamtych lat, przebrnąłem przez tę godzinkę błyskawicznie.
Nie jest to horror w żadnym calu, bardziej kryminał, z odrobiną psychologii. W wielu momentach słyszymy myśli bohatera, co jeszcze bardziej nadaje całości psychologicznego klimatu.
Flashbacki i inne wizualne efekty były przyzwoite. Le Borg zadbał o klimatyczne, mroczne zdjęcia.

Ogląda się to dobrze, choć akcja ma wolne tempo, a finał jest w dość przewidywalny.

Film ciągną do góry aktorzy, których po prostu miło się ogląda. Chaney jest rewelacyjny jak zawsze, a towarzyszą mu równie świetni: J. Carrol Naish znany z "Domu Frankensteina" i David Bruce z "The Mad Ghoul". 

Nie jest to świetny film, żaden z Inner Sanctum nie jest. Trzeba czuć klimat lat 40stych, żeby się nimi cieszyć. Nie są to filmy które "muszę zobaczyć", ale jeśli już to są całkiem niezłą rozrywką.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz