czwartek, 7 maja 2015

Dr. Jekyll i Pan Hyde (1931) reż. Rouben Mamoulian

Kiedyś, dawno temu pisałem co nieco o filmie "Dr. Jekyll i Pan Hyde" z 1920 roku. Teraz logicznym byłoby rzucić okiem na pierwszy udźwiękowiony remake wyżej wymienionego. Ten wyszedł spod ręki studia Paramounth i niemal całkowicie deklasuje swojego niemego poprzednika.

Przyjrzyjmy się na początek samemu Jekyllowi. Ten wydaje się nieco bardziej "żywy"w przeciwieństwie do z lekka bezbarwnego Barrymoore'a. To człowiek, który sam z siebie pragnie oddać się wszelkim pokusom, przez co będzie balansować na krawędzi.
Fredric March za tą rolę dostał Oscara, choć wydaje mi się, że głównie za rolę samego Hyde'a. Ten znów jest o wiele większym potworem niż ten z niemego filmu. Zimny, szalony i pozbawiony skrupułów. Do tego dochodzi na niesamowita charakteryzacja.
Swoją drogą, wydaje mi się, że Hyde Marcha posłużył później Cronenbergowi jako pewna inspiracja dla Brundle'a z "Muchy".

Nie podobało mi się, że niemy "Jekyll i Hyde" był tak strasznie ugrzeczniony. Szczęśliwie, panowie z Paramounth pozwolili sobie na o wiele więcej. Scena, w której kobieta z baru uwodzi Jekylla jest o wiele odważniejsza, a Hyde znęca się później nad tą dziewczyną i zamęcza ją na naszych oczach.

Londyn wciąż jest gotycki i zamglony. Mrocznej atmosfery dopełniają także niesamowite zdjęcia, które też były nominowane do Oscara. Zbliżenia na twarze aktorów, czy sceny kręcone z perspektywy głównego bohatera robią wrażenia, choć chwilami wydawały mi się nieco zbyt przerysowane.

Razi czasem patetyczność niektórych dialogów. Romans w filmie jest boleśnie przejaskrawiony i ckliwy. Mimo tego, udźwiękowiony "Jekyll i Hyde" wciąż intryguje i z lekka szokuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz