wtorek, 12 maja 2015

Nierozłączni (1988) reż. David Cronenberg

Po sukcesie "Skanerów", "Muchy" i "Videodromu", Cronenberg postanowił mocować sięz zupełnie innym gatunkiem kina. Postanowił wykonać obrót o 180 stopni i zaserwować subtelny film psychologiczny. Efektem są "Nierozłączni" i film ten dobił mnie bardziej niż wszystkie wyżej wymienione, groteskowe dzieła Kanadyjczyka.

Zacznę od typowo technicznego zagadnienia. Stylistyka filmu opiera się na wykorzystywaniu niebieskiego w każdym odcieniu. Gdy jest noc, wszystko oświetlone jest na niebiesko. Niemal każde pomieszczenie zdominowane jest przez ten, lub inne zimne kolory. Choć to drobiazg, to niezwykle potęguje on przygnębiający wydźwięk całości.

Film opowiada historię bliźniaków - Elliota i Beverly'ego Mantle'ów. Obaj pracują jako ginekolodzy. Przez większość czasu zdają się oni być swoimi przeciwieństwami, jednak łączy ich specyficzna, nierozrywalna więź Dzielą się oni dosłownie wszystkim, a że są nie do odróżnienia, czasami zastępują siebie nawzajem w różnych sprawach.

Pewnego dnia do ich kliniki przychodzi aktorka Claire Niveau. Okazuje się, że nigdy nie będzie mogła mieć dzieci, z powodu rzadkiej mutacji. Czuje ona przez to, że nigdy nie będzie prawdziwą kobietą. Że nic po niej nie pozostanie.
W późniejszym etapie historii Beverly konstruuje przyrządy do operowania "kobiet-mutantów", twierdząc, że przychodzą do niego coraz dziwniejsze kobiety z coraz dziwniejszymi schorzeniami.
Elliot podając się za Beverly'ego podrywa ją i idzie z nią do łóżka, aby ostatecznie oddać ją swojemu bratu. Beverly faktycznie zakochuje się w niej i postanawia zacząć żyć własnym życiem. Jednak odejście od brata nie jest wcale takie proste. Doprowadza go to do załamania. Bije się z emocjami, z jednej strony uzależniony od brata, z drugiej szczerze zakochany. Pewnego dnia odnosi on wrażenie, że Claire go zdradza, co już zupełnie ciągnie go na dno.

Mimo zmiany gatunku filmowego, Cronenberg wciąż okrasza swój film cielesnością, odnosi się do deformacji, syjamskich bliźniąt, bo o takich właśnie ten film jest... tyle, że bracia Mantle nie są zrośnięci ciałem, lecz duszą i umysłem.
Gdy Beverly zaczyna staczać się na dno Elliot opiekuje się nim, lecz przy tym sam, jakby w geście solidarności, doprowadza się do tego samego stanu. Z każdą kolejną minutą różnice charakteru między braćmi zacierają się.

W tle mamy rozmaite leki, faszerowanie się tabletkami, narkotyki i całą resztę. Claire i jest uzależniona od leków. Beverly uzależnia się od narkotyków. Lekarstwa, które mają nam pomagać i nas leczyć ostatecznie uzależniają nas od siebie, zatruwają i wyniszczają zarówno ciało jak i umysł.

"Nierozłączni" to film niezwykle subtelny, a zarazem potrafiącym zdruzgotać widza. Duch destruktywności, jak w innych filmach Cronenberga, jest tutaj wszechobecny. Posiadają oni w sobie także mnóstwo symboliki.
Film jednak swój sukces zawdzięcza Jeremy'emu Ironsowi, który wcielił się w role obu bliźniaków. Tworzy on bohaterów z krwi i kości, grając przy tym w niezwykle subtelny sposób.

Kanadyjczyk minimalizuje tutaj makabrę i kreuje coś zupełnie nowego w swojej filmografii. Nie rezygnuje on jednak z innych charakterystycznych dla siebie cech. Film szokuje, przygnębia, zostawia z refleksją i wwierca się w pamięć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz