niedziela, 3 maja 2015

The Mad Ghoul (1943) reż. James P. Hogan

Różne dziwne B-klasowe filmy się przez tę kolekcję przewinęły. Niektóre nie grzeszyły oryginalnością, ale albo miały dobrą obsadę, która ratowała całość, albo klimat, albo cokolwiek innego, co czyniło seans przyjemnym. Przy "The Mad Ghoul" ciężko jest mi powiedzieć coś takiego. Wiele filmów z tej kolekcji lubię, mimo ich kolosalnych wad czy kuriozalnie głupich fabuł, ale ten film był zwyczajnie nużący.

George Zucco gra naukowca, który wykłada na uniwersytecie. Pewnego dnia opowiada uczniom o gazie, który wynaleźli miejscowi w starożytności (Mówi po prostu "native gas"). Ów gaz jest trujący, ale ma ciekawą właściwość - zamienia ludzi w zombie. Ów naukowiec wpada na szalony (no bo jaki?) plan, że jednego ze swoich uczniów zamieni w takie coś. Żeby jednak proces odwrócić potrzebny jest specjalny specyfik, którego składnikiem są ludzkie serca.

Tak, historia jest zdrowo powalona, ale prezentuje się całkiem zachęcająco.
Niestety, masa rzeczy w tym filmie nie ma sensu. Cały ten eksperyment wydaje się być pozbawionym sensu. Tak samo wszelkie akcje, czy motywy szalonego doktorka nie mają dla mnie żadnego sensu. Koleś zamienia swojego ucznia w zombie, które jest mu posłuszne, z jakiegoś powodu i nie wykorzystuje go w żaden sposób. Ciągle rozkopują cmentarze i wycinają nieboszczykom serca, by chłopaka sprowadzić do normalności.

Mamy jeszcze wątek miłosny. Otóż wspomniany chłopak ma dziewczynę, która chce go rzucić. On pragnie jej się oświadczyć. I wcale nie jest to pasjonujące, a zajmuje naprawdę sporą część tego filmu. Siadając do tego filmu spodziewałem się horroru, a nie jakieś taniej dramy o niespełnionej miłości. Gdyby to chociaż było ciekawie pokazane, to nie narzekałbym... ale nie jest. A jest też pewnym pretekstem dla doktorka, żeby wykorzystać właśnie tą konkretną osobę.

Tak, jeszcze co do motywacji naszego szalonego naukowca - raz każe swojemu podwładnemu zabić nowego chłopaka tamtej dziewczyny. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Całość jest jak jedna wielka zrzyna z "Mumii", a ta sama kopiowała trochę z innych filmów Universala. Powiedzcie, spotkaliście się kiedyś z tym, że ktoś kopiuje kreska w kreskę B-klasowy śmieć w celu stworzenia jeszcze większego B-klasowego śmiecia? No cóż...

Ale żeby tak już nie narzekać, film momentami ma niezły klimat. Momentami. Niektóre plany wyglądają ładnie, jak na przykład dom pogrzebowy. Aktorzy też byli całkiem nieźli. Poza Georgem Zucco była jeszcze Evelyn Ankers i Turhan Bey.
Nawet jeśli obejrzycie, to szybko zapomnicie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz