niedziela, 19 lipca 2015

Planeta wampirów (1965) reż. Mario Bava

Mario Bava był i chyba nadal jest niedocenianym geniuszem. Jego zasługi dla kina grozy są ogromne, a jego praca zainspirowała wielu przyszłych twórców. Jego filmy nie zawsze mogły pochwalić się dobrą fabuła i scenariuszem, ale jakość wykonania zawsze robiła wrażenie.

Pewnego dnia Bava, będąc oczywistym pracoholikiem, po dostaniu starej, zaniedbanej hali zdjęciowej, skromnej ekipy i jeszcze skromniejszego funduszu, postanowił nakręcić film science-fiction. Efektem tego, można by pomyśleć ,karkołomnego projektu stał się "Terrore nello spazio"... czyli w tłumaczeniu "Terror w kosmosie". Później American International chciało być współproducentem filmu, więc zmieniono tytuł na "Planetę Wampirów", mimo iż w filmie nie ma żadnych wampirów... nawet kosmicznych.

Obraz podąża amerykańskimi wzorcami i jest, według mnie, typowym przedstawicielem science-fiction lat 60tych. Plastikowe scenografie pełne świecących i plumkających futurystycznie lampek. Wszystko to jednak jest wykonane solidnie, zważywszy na malutki budżet. Nawiasem mówiąc, Brian Singer chyba outfity swoich X-Menów zainspirował strojami załogi z tego filmu.

Fabuła przedstawia się typowo: pewien statek ląduje na obcej planecie, eksplorują ją i znajdują coś czego nie powinni. Coś, czego w tym okresie było na pęczki. "Terrore..." jest jednak wyjątkowe z innego powodu. Otóż, "Obcy" Ridleya Scotta perfidnie zerżną z niego bardzo dużo. Statek ląduje awaryjnie na planecie i ulega uszkodzeniu. Podczas wędrówki załoga znajduje opuszczony statek kosmiczny z wielką skamieliną kosmity. Brzmi znajomo? Powinno. O ile sam Scott nigdy tego filmu nie widział, tak Dan O'Bannon, scenarzysta i pomysłodawca "Obcego" zapewne już tak.
Mamy tu nawet scenę, w której kapitan załogi nagrywa swoje obawy... podobna scena miała miejsce w "The Thing" Carpentera.

Atmosfera filmu jest niesamowicie mroczna, paranoiczna, chwilami wręcz oniryczna .Bava zaczerpnął tu z "Inwazji porywaczy ciał". Na planecie działają siły, które przejmują kontrolę nad umysłami członków załogi, a nawet przywracają ich do życia, co czyni całość nieco nieprzewidywalną.

Powierzchnia planety też robi wrażenie, zwłaszcza, że, jak to Bava sam powiedział, "przesuwał z jednego miejsca do drugiego dwa głazy z papier-mache". Zastosował on całą masę złudzeń optycznych, a wszelkie efekty specjalne wmontowywał w kamerze.

Pomimo bycia prekursorem "Obcego" nie jest lepszym od niego filmem. Reżyserowi udało się zakryć braki w budżecie, a nawet odwrócić uwagę od średniego scenariusza. Film ma cudowny klimat i może być czymś inspirującym, patrząc na okoliczności jego powstania. "Terrore nello spazio" nie jest lekturą obowiązkową, ale jest wart uwagi, nawet jako ciekawostka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz