sobota, 14 lutego 2015

Dom przy cmentarzu (1981) reż. Lucio Fulci

Ostatnia z "Trylogii Bram Piekieł" okazała się dla mnie sporym rozczarowaniem na początku. Potrzebowałem sporo czasy by docenić "Dom przy cmentarzu".

Prof. Norman Boyle dostaje zadanie kontynuowała badań pewnego profesora. Ów profesor zmaltretował swoją kochankę, a potem się powiesił. W tym celu wprowadza się z rodziną do starego domu, przy cmentarzu (oczywiście). Tak więc nasz bohater będzie odkrywać iście lovecraftowską tajemnicę, podczas gdy jego rodzina zmagać się będzie z dziwnymi rzeczami dziejącymi się w starym domu.

Pierwszym pytaniem, które się nasuwa jest - ale gdzie w tym wszystkim jest Brama Piekieł? A no.. w dupie. Nic takiego w filmie nie jest wspomniane. Fulci nakręcił "Dom..." jakieś 3 miesiące po "The Beyond" i chyba w bardzo byle jaki sposób chciał zamknąć swoją trylogię.
Chociaż, to, że Brama wspomniana w filmie nie jest nie znaczy, że jej tam wcale nie ma... prawda?

"Dom..." różni się od swoich poprzedników pod względem atmosfery. Więcej tu mroku i tajemnicy, która to przemyca motywy charakterystyczne dla Samotnika z Providence. Zważywszy, że poprzednie osłony trylogii pełne były takich odniesień, myślę, że skojarzenie jest jak najbardziej trafne.

Mniej tu sennego koszmaru, choć pewne niezrozumiałe, absurdalne sceny też się pojawiają... może nawet zbyt absurdalne. Nie rozumiem jak można utknąć w uchylonych drzwiach, ani jak można dźgać nietoperza nożem, zamiast po prostu odrzucić go od siebie. Takie rzeczy dają się we znaki zwłaszcza w finałowej scenie, gdzie napięcie zwyczajnie zaczyna umykać.

Syn państwa Boyle jest... wkurwiający. Głównie dlatego, że potrafi być głupi jak but, a jego ciągłe wrzaski mogą wystawić słuch człowieka na próbę.

Za muzykę do filmu odpowiedzialny był Walter Rizzati i zaserwował on psychodeliczny, mroczny, ale też bardzo smutny soundtrack... który również bardzo, bardzo lubię.
Morderstwa nie obfitują w obrzydliwość, większy nacisk postawiono na brutalność.
Końcówka jest dla mnie kompletnie niezrozumiała, ale na tyle niepokojąca, że jestem w stanie ją docenić.

"Dom przy cmentarzu" jest filmem niezłym. Broni się swoim klimatem, tajemnicą, ale nie wybija się, pozostają po prostu solidnym filmem o nawiedzonym domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz