czwartek, 12 lutego 2015

Zagadka Nieśmiertelności (1983) reż. Tony Scott

Na ten film trafiłem przypadkiem w telewizji jako dzieciak. Wówczas zobaczyłem tylko jakiś jego fragment na TCM. Opis fabuły nawet mnie swego czasu zainteresował, ale że miałem te 8-9 to o nim zwyczajnie zapomniałem.. aż rozpocząłem naukę w technikum i zupełnie przypadkowo wpadł mi on w ręce na YouTubie. Ciekawość rozgorzała we mnie na nowo, więc rzuciłem okiem. Dziś jest to mój najbardziej ulubiony film o wampirach i to nie z byle powodu.

Film opowiada o wampirzycy - Miriam. Przez stulecia miała wielu kochanków z czego każdy przeżył z nią kilka wieków, a później w ciągu kilku dni zamienia się w gnijące zwłoki. Gdy to samo spotyka jej obecnego męża - Johna, oboje starają się znaleźć lekarstwo na tajemniczą przypadłość.
Szczęśliwym trafem w pewnej klinice w mieście, naukowcy prowadzą badania związane z zegarem biologicznym. Miriam odwiedza miejsce i zaczyna uwodzić młodą panią doktor...

"Zagadka Nieśmiertelności" eksponuje swoje atuty od samego początku. Film otwiera Bauhaus w ciemnym, zadymionym klubie ze swoją piosenką "Bela Lugosi is Dead". Sekwencja ta wstrząsnęła mną tak bardzo, że sam Bauhaus jest teraz jednym z moich ulubionych zespołów.

Oprawa audiowizualna filmu jest osobnym dziełem sztuki. Tony Scott, który swoją drogą nigdy nie lubił horrorów, kreuje mroczną, poetycką, oniryczną atmosferę. Tutaj każdy kadr ma swoją duszę, każde miejsce w filmie swoją unikalną stylistykę. W klubie panuje rozpraszany przez reflektory mrok i dym, w laboratorium dominują cienie żaluzji niczym z kina noir, a gdy jesteśmy na poddaszu domy Miriam, widz może wręcz poczuć zapach tego unoszącego się kurzu.
Nie byłoby tego, gdyby nie zdjęcia Stephena Goldblatta, który każdą strugę krwi, każdą kroplę potu uwiecznił w idealny sposób.
Zaraz z tym idzie świetny montaż, który objawia się już w pierwszej scenie. Od scen w zwolnionym tempie, bo gwałtowne i szybkie cięcia.
Muzyka żongluje zarówno klasykami Bacha i Schuberta jak i utworami Michela Rubiniego na syntezatorach.
Aktorsko to... trio Deneavue, Bowie i Sarandon to perfekcja sama w sobie.

Na uznanie zasługuje charakteryzacja Davida Bowiego, która jest najbardziej realistycznym postarzeniem człowieka w historii kina w ogóle... w każdym razie według mnie. Gdy widzimy zmarszczki na jego twarzy... to naprawdę wygląda jakby miał te 40-parę lat. W dalszych etapach myślałem, że to już inny aktor, ale nie... to cały czas Bowie i niesamowicie realistyczny make-up.


"Zagadkę..." można nie tylko zobaczyć i usłyszeć, ale poczuć całym sobą. Może to też lekkie przestylizowanie, zwłaszcza jeśli chodzi o gołębie i powiewające w zwolnionym tempie zasłony (których jest całe mnóstwo), ale mi to tam nie przeszkadzało, zwłaszcza, że treści jest tu równie dużo co stylu.
*SPOILERY!!!*

Film miesza w sobie mroczny romantyzm, gotyk, dekadentyzm i zmysłowość... czyli rzeczy, bez których dobry film o wampirach się obejść nie może.
W pierwszej scenie widzimy jak nasze wampiry uwodzą dwójkę przypadkowych imprezowiczów, co skutkuje pierwszą eksplozją erotyki i przemocy. Przeplatane ujęcia dzikich małp dodają całej scenie symbolicznego znaczenia.
Nie tylko chodzi tu o zwierzęcość obecną w pożądaniu. Reżyser w swoim filmie mówi nam - miłość zabija.

Miriam Blaylock to famme fatale pełną gębą, kobieta zabijająca dla wiecznej młodości i starająca się wypełniać pustkę kolejnymi osobami... ale czy miłość faktycznie może trwać wiecznie?

Tego właśnie film dotyczy - związku dwojga ludzi, zadając przy tym jedno ważne pytanie: Czy miłość jest wieczna? Czy można kochać przez setki lat jedną osobę i nie czuć znudzenia? Gdy Miriam zaczyna interesować się Sarą, John zaczyna się starzeć i jedyne co nie pozwala mu umrzeć to jakiś jej sentyment.
W sposób dosłowny obserwujemy jak niekochany mężczyzna obumiera z powodu nieodwzajemnionej miłości. To też jest zabieg, często pojawiający się w filmie. To nie ekspozycja będzie nam wyjaśniać pewne rzeczy, a same obrazy i zdarzenia. Tu forma i treść uzupełniają się ze sobą.

"Zagadka..." uderza także w niezgodę na przemijanie, chęć wiecznego piękna, wiecznej młodości, wiecznego trwania czegoś. Tylko czy by nas to w końcu nie znudziło?

W dniu premiery, "Zagadkę..." potraktowano jako metaforę epidemii AIDS, głównie za sprawą występującego tutaj romansu dwóch kobiet, ukoronowanego zresztą sceną łóżkową.. bo jakżeby inaczej. I może coś w tym też jest...

Jak na film o wolnym tempie przystało - nie każdemu pewnie przypadnie do gustu. Nie jest to także trudny film, bo zakłada, że widz pewne rzeczy wyłapie sam. Odpowiedzi gdzieś tam są, wystarczy tylko poszukać. Sam nie rozumiem jeszcze zakończenia. Może kiedyś dojdę do tego o co tu chodzi, może nie. Tak, czy inaczej...
Jak na kogoś kto nie lubi horrorów, Tony Scott nakręcił jednego z dumnych jego przedstawicieli i jeden z najlepszych filmów o wampirach. Kino klimatyczne, piękne i bardzo specyficzne.

3 komentarze:

  1. Oglądałem go już dość dawno temu na TCM i chyba najwyższa pora, by sobie go odświeżyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, swoimi czasy film był często puszczany na TCM. Właśnie wtedy widziałem go pierwszy raz.
      Odświerz go sobie, bo naprawdę warto :)

      Usuń
    2. Wiele o nim słyszałem, ale jakoś jeszcze go nie odpaliłem... dziwak ze mnie

      Usuń