czwartek, 12 marca 2015

Star Trek II: Gniew Khana (1982) reż. Nicholas Meyer

Ok moi drodzy, czas na danie główne, czyli "Star Trek II: Gniew Khana", uznawany przez wielu za najlepszą część serii i maja rację. Ja sam uwielbiam ten film. To chyba jedyna część "Star Treka" do której wracałem po kilka razy.

Kirk jest teraz admirałem i zajmuje się szkoleniem kadetów. Tymczasem ze swojego więzienia uwalnia się przestępca, Khan. Atakuje on jedną ze stacji badawczych by zemścić się na Kirku.

Pierwotnie miałem omówić tylko tą część... ale później zmieniłem zdanie. To film, który śmiało można obejrzeć bez znajomości poprzednika i śmiało mógłbym go polecić każdemu fanowi science-fiction.

Zaczynając od scenariusza, historia jest prosta, ale bardziej rozbudowana niż w przypadku pierwszej części. Wątki idealnie się ze sobą zazębiają. Mamy też dużo wartkiej akcji. Film trzyma w napięciu, momentów dramatycznych też jest całkiem sporo, bo nasi bohaterowie lądują w dość nieciekawej sytuacji. Czyli zupełne przeciwieństwo poprzednika.

Rozwój postaci jest świetnie poprowadzony. Nawet jeśli się nie widziało serialu to mimo wszystko, to naprawdę mocna rzecz. I aktorzy w swoich rolach też sprawili się całkiem dobrze. Nie jakoś powalająco, ale znośnie. Nie licząc oczywiście niesławnego krzyku Shatnera.

Ricardo Montalban, który grał Khana w jednym z odcinków serialu, powrócił w tej roli i tutaj. Jest przerysowanym, ale zapadającym w pamieć złoczyńcą, dla którego liczy się zemsta za wszelką cenę. Nie żartuje. Odgraża się nawet w chwili gdy skazany jest na śmierć.

Khan jest banalnym, przesadzonym, wręcz kiczowatym charakterem ale... on najlepiej pokazuje jaki jest cały film. Strasznie kiczowaty i świetny w tym co robi. Nie bał się czerpać z jeszcze bardziej kiczowatego serialu i wyszło z tego coś cudownego. Film ma swojego ducha. Jest dramatyczny i tak dalej, ale wciąż pozostaje lekką i wyważoną rozrywką. 

Co do efektów specjalnych to wygląda to... cóż, nie postarzały się zbyt dobrze, ale z drugiej strony wydaje mi się, że to było celowe. Ale to nic bo starcia Enterprise z Reliantem ogląda się świetnie tak, czy siak.

Gdy pierwszy film starał się być "czymś więcej" i mu to nie wyszło, tak druga część nie starała się i wyszedł z tego kawałek porządnego kina. Obrana przez twórców droga byłą strzałem w dziesiątkę, przy okazji dostajemy świetny scenariusz i na osłodę piękną, PIĘKNĄ, muzykę. Co tu więcej dodawać - uwielbiam ten film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz