Joe Dante słusznie nazwał "Dom Egzorcyzmów" złym bliźniakiem "Lisy i Diabła". Postanowiłem dla małego uzupełnienia rzucić okiem na przerobioną przez studio wersję filmu Bavy i była taka jak zakładałem.
Fabuła prezentuje się z początku podobnie. Lisa widzi fresk diabła, następnie faceta o identycznej twarzy. Ten potem rozbija rzeźbę jej głowy i kobieta zostaje opętana.
Wszystkie sekwencje w domu Hrabiny zostały nieco pocięte i są one jedynie snem, wktórym utkwiła dusza bohaterki. W międzyczasie jej ciało będzie egzorcyzmować pewien ksiądz.
Stylowe intro oryginału zostało zastąpione przez bardziej sztampowe z dudniącą muzyką.
Stary materiał został pocięty i ni cholery nie tworzy niczego sensownego z wątkiem opętania. Baa, jedno gryzie się z drugim dosyć mocno. Cały wątek Maximilliana nie ma teraz racji bytu. W ramach onirycznej jazdy mógł sobie egzystować, ale teraz gdy wiemy, że wszystko to jest snem głównej bohaterki, skupianie się na tej postaci jest bezsensowne.
Nowy materiał to rzecz jasne ksiądz kontra opętana Lisa, która przeklina, wrzeszczy i rzyga na zielono... bo po co silić się na jakąkolwiek oryginalność.
Nie mam zielonego pojęcia kto i dlaczego wpadł na ten poroniony pomysł. Jako reżysera film podaje imię Mickey Lion... ale wątpię by ktoś taki w ogóle istniał. To tak jakby ktoś wplótł do filmu randomowe sceny z jakiegoś B-klasowego śmiecia. Nudne, głupie, tanie i bez pomysłu. Najbardziej boli fakt, że studio okazało brak szacunku dla reżysera niszcząc jego dzieło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz