W 1928 roku Jean Epstein nakręcił adaptację "Zagłady domu Usherów" E. A. Poe. W tym samym roku wyszła inna adaptacja tego oto dzieła, w formie krótkometrażowego filmu. jestem właśnie po seansie pisząc to i... co się tak właściwie stało?
Film trwa 12 minut i zaczyna się całkiem zwyczajnie, pomyśleć można, że będzie to wierne odwzorowanie opowiadania. Mijają dwie minuty i zaczyna się odjazd. Przez calutki okres trwania filmu jesteśmy bombardowani surrealistycznymi, psychodelicznymi sekwencjami, jedna za drugą.
Wszystkie te niepokojące obrazy mają swój niesamowity klimat i wykorzystują niesamowite sztuczki montażowe - Wielokrotnie powtarzające się , rozmywające, nawarstwiające obrazy...
To 1928 rok, więc pewnie trudno było osiągnąć taki efekt.
Do tego dochodzi surrealistyczna scenografia, na wzór "Gabinetu doktora Caligari".
Film wprost ocieka mrokiem i po obejrzeniu go poczułem się cholernie zaniepokojony tym co widziałem... ale w rezultacie film nie opowiada żadnej historii, ani tej z opowiadania, ani żadnej innej. To po prostu jeden wielki ciąg obłąkańczych wizji. Przyjemna ciekawostka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz