U kresu swojego życia Rudolph Valentino zamyka swoją filmografię powrotem do filmu, który niegdyś uczynił go bożyszczem kobiet. Obsadza tutaj dwie role. Podstarzałego już Ahmeda z pierwszego filmu i jego syna... który też ma na imię Ahmed.
O pierwszym "Szejku" pisałem tutaj, a jego kontynuacją zajmiemy się poniżej.
Młody Ahmed zakochuje się od pierwszego wejrzenia i z wzajemnością (no bo jakże) w Yasmine, tancerce utrzymującej grupę złodziei. Romans tej dwójki nie spodobał się ojcu dziewczyny, który więzi Ahmeda i wmawia mu, że dziewczyna go zdradziła. Później młodzieniec postanawia się zemścić, a odwieść od tego będzie się starał jego ojciec.
W pewnym stopniu "Syn Szejka" nie różni się od swojego poprzednika. Znów dostajemy ckliwy, ale też burzliwy romans, który musi przejść przez obowiązkowe "I hate you! I hate you!" i kilka innych przeszkód.
Są jednak powody, dla których "Syn..." jest o wiele lepszym filmem. Rudolph gra tutaj bardziej pozytywnego bohatera, co poziom jego aktorstwa jest znacznie wyższy, zarówno gdy odgrywa ojca jak i syna. To cholernie zabawne widzieć Rudiego gadającego sam ze sobą. Przyznam, że sam efekt jest zrobiony po mistrzowsku.
Sama scena konfrontacji ojca z synem jest najlepszą w całym filmie. Jedna niewielka scena, a tak świetnie przedstawia dwa silne charaktery.
Reszta aktorów spisuje się równie dobrze. Agnes Ayres dała się Rudolphowi uprosić i powraca jako żona Szejka w krótkim występie. Nie żartuję, napisy początkowe wspominają, że ta pani zgodziła się na prośbę pana Valentino wystąpić w filmie.
"Syn..." ma też tę przewagę nad swoim poprzednikiem, że jest o wiele krótszy i bardziej emocjonalny. Aktorzy jak i same postacie wzbudzają o wiele więcej sympatii, przez co widza jednak obchodzi ta cała banalna historyjka. Na plus wychodzi też więcej wartkiej akcji. Ahmed porywa tancerkę dwa razy, zostaje poddany torturom i jeszcze kilka razy kopie tyłki złodziejom.
To w dużej mierze ten sam film co "Szejk" z pewnymi znaczącymi poprawkami. jeśli podobał się wam pierwszy film, to pewnie - "Syn Szejka" spodoba się wam równie bardzo. To wciąż naiwne romansidło, ale znacznie przyjemniejsze i krótsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz